czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 12 On i tak mnie znajdzie.

*Rose's Pov*

-Justin?
-Tak księżniczko?-spojrzał na mnie po czym zmarszczył brwi kiedy odsunęłam się od niego.
-Czy kiedykolwiek mnie okłamałeś?-spytałam i spojrzałam mu w oczy.
-Rose..
-Po prostu mi odpowiedz.-przerwałam mu. Chciałam wiedzieć.
-Czasami lepiej było kłamać.-mruknął cicho i chciał złapać mnie za rękę, ale zabrałam ją.
-Czy ty...zabiłeś swoją rodzinę?-spytałam, a moje oczy się zaszkliły. Teraz się bałam. Naprawdę się bałam. Nie chciałam być blisko osoby, która nie oszczędziła nawet swojej rodziny.
-Słucham?-z trudem wydusił z siebie to słowo. Wiedziałam, że zaschło mu w gardle.
-Powiedz mi prawdę..-szepnęłam patrząc na swoje palce.
-Nie.-odpowiedział stanowczo.-Skąd to pytanie? Mówiłem ci przecież...-jego głos się zmienił, był normalny i pewny siebie. Powoli spojrzałam na niego, a w jego oczach zobaczyłam szczerość. Poczułam ogromną ulgę, ale dlaczego Luke powiedział, że Justin to zrobił? Może to tylko plotki, które krążyły po mieście? Nie czekając dłużej przytuliłam go, a on odwzajemnił uścisk.
-Przepraszam, że spytałam.-szepnęłam, a on złapał mnie mocniej i popchnął mnie na łóżko przez co leżałam pod nim. Uśmiechnęłam się co on od razu odwzajemnił. Delikatnie musnął moje usta po czym umieścił swoją głowę na mojej szyli. Zaczął przygryzać i ssać moją skórę w jednym miejscu na co jęknęłam i złapałam za końcówki jego włosów.
-Justin.-jęknęłam ciągnąc go za włosy. Kiedy skończył podniósł się i spojrzał dumnie na to miejsce. Dotknęłam tego miejsca, które zabolało, wstałam z łóżka i podeszłam do lustra. Na mojej szyi znajdowała się malinka. Nagle poczułam jak Justin obejmuje mnie w talii i przytula do siebie. Spojrzał na mnie w lustro i pocałował w policzek.
-Jesteś idealna.-powiedział na co się odwróciła do niego przodem.
-Nikt nie jest idealny.-odpowiedziałam.
-Ale ty dla mnie jesteś.-szepnął po czym złączył nasze usta. Justin zjechał swoimi rękami na moje pośladki po czym je ścisnął na co jęknęłam mu w usta dając mu dostęp. Po chwili nasze języki zaczęły toczyć walkę. Justin jeszcze mocniej przycisnął mnie do siebie tak, że teraz nawet kartka papieru nie zmieściłaby się pomiędzy nami. Podniósł mnie, a ja oplotłam swoje nogi w okół jego bioder. Oderwaliśmy się od siebie kiedy zaczęło brakować nam powietrza. Swoimi palcami delikatnie przejechałam po policzku Justina, który cały czas patrzył mi w oczy.
-Kocham cię.-powiedział to. Powiedział to czego najbardziej obawiałam się od niego usłyszeć. Nadal nie byłam pewna co do niego czuję. Nie wiem czy mogłam szczerze powiedzieć, że go kocham, jednak wiedziałam, że coś do niego czuję, tylko co?
-Rose...-szepnął nie spuszczając wzroku.-Czy ty mnie kochasz?-spytał nie przerywając kontaktu wzrokowego. Nie odpowiadałam. Nie wiedziałam co.
-Rose..proszę..-odezwał się błagalnie, mocniej mnie łapiąc.
-Ja..nie wiem.-powiedziałam wyrywając się mu i uciekając z pokoju. Niby co miałam mu powiedzieć? "Nie, nie kocham cię, ale chyba się w tobie zakochuje?" To by było bez sensu. Jestem żałosna. Co on teraz może o mnie myśleć? Wyznał mi, że mnie kocha, a ja jak idiotka uciekłam.
Rose do cholery co ty wyprawiasz? Natychmiast wróć do niego!-odezwała się moja podświadomość.
Nie mogę przecież!
Jasne, że możesz tylko się boisz.

Tak boję się i nie mam zamiaru ciebie słuchać.
Raczej siebie.
Ahh..nie wrócę do niego. Zatrzymałam się kiedy natrafiłam na ścianę. Nie widziałam co teraz zrobić. Po chwili usłyszałam kroki. Kurwa. Zaczęłam się rozglądać gdzie mogę się schować kiedy zobaczyłam uchylone okno. Postanowiłam przez nie wyjść. Kiedy udało mi się przez nie wyjść to był cud, bo przecież wszędzie stali ochroniarze, były kamery i alarmy. Wylądowałam oczywiście na koszu na śmieci. Ohyda.. Rozejrzałam się dookoła i zaczęłam wspinać się po ogrodzeniu, które dosłownie zaczęło piszczeć. Cholera. Alarm. Błyskawicznie z niego zeskoczyłam i zaczęłam biec. Nie wiedziałam dokąd po prostu biegłam. Kurwa nagrabiłam sobie...
Kiedy złapała mnie kolka oparłam się o drzewo i zsunęłam się po nim. Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam przed siebie. Przede mną znajdowała się droga. Westchnęłam patrząc na siebie. Nadal byłam w piżamie. Po prostu świetnie. Wstałam z miejsca i zaczęłam iść drogą, jednak po chwili skręciłam w las, ponieważ jeśli będą mnie szukali to na drodze znajdą mnie szybciej... Szłam już tak przez 20 minut kiedy nie doszłam do jakiegoś ogrodzenia. Brawo droga bez wyjścia. Chciałam zawrócić, ale usłyszałam głos..Devon. Tak to była na pewno ona. Rozmawiała z kimś przez chwilę. Postanowiłam zaryzykować i krzyknąć do niej.
-Devon!
-Kto tu jest?-spytała zaskoczona.
-To ja Rose.-odpowiedziałam.
-Rose?!-krzyknęłam z radością.-Gdzie jesteś?
-Za tym białym ogrodzeniem.
-Co? Dlaczego?
-Uciekłam...-urwałam.
-Spróbuj wspiąć się po drzewie i przejść do mnie. Podstawię drabinę!-krzyknęła, a po 10 minutach i kilku próbach przejścia znajdowałam się u niej w pokoju. Wytłumaczyłam jej, że nikt nie może mnie zobaczyć dlatego zaprowadziła mnie tu. Jej pokój wydawał się być znajomy.
-A więc...czemu uciekłaś?-spytała zaciekawiona, a jednocześnie podniecona. Zarumieniłam się, ale jej chyba mogę zaufać. Prawda?
-Tylko nikomu nie mów..ok?
-Jasne, że nie powiem.-uśmiechnęła się zachęcająco.
-Wiec...Justin powiedział, że mnie kocha, dlatego spanikowałam i mu uciekłam.-powiedziałam szybko na jednym wdechu, a oczy Devon gwałtownie się rozszerzyły.
-Co on powiedział?!-krzyknęła dlatego szybko zakryłam jej usta, aby nikt nie usłyszał.
-Devon..proszę cię..nikomu nie mów, że tu jestem.-szepnęłam.-Nie chciałam was w to mieszać.-westchnęłam.
-Spokojnie. Nigdy nie wygadałam twoich sekretów.-uśmiechnęła się co odwzajemniłam.
-Hymm..pożyczyć ci jakieś ciuchy?-spytała patrząc na mnie.
-Jeśli możesz.-zachichotałam. Devon odwróciła się i podeszła do szafy, a po chwili rzuciła mi ubrania.
-To są twoje rzeczy, które u mnie zostawiłaś.-uśmiechnęła się blado. Podziękowałam i poszłam do łazienki się wykąpać i ubrać, kiedy z niej wyszłam poczułam zapach tostów.
-Pewnie nie zdążyłaś zjeść śniadania co?-uśmiechnęła się.
-O wszystkim pomyślałaś.-zaśmiałam się i złapała za tosta, ponieważ byłam strasznie głodna.
-Czy on cię tam głodzi?-spytała z troską.
-Wręcz przeciwnie.-zachichotałam i złapałam za drugiego.-Po prostu nie jadłam śniadania i biegłam, wiesz mam prawo być głodna.-uśmiechnęłam się, a ona zachichotałam po czym zadała kolejne pytanie.
-Jak cię traktuje?
-Jest naprawdę miły i przyjazny.-westchnęłam.-Powinnam chyba wrócić.-wyszeptałam bojąc się o to co może mi zrobić. Przełknęłam ślinę i spojrzałam na swoje palce.
-Rose..wszystko w porządku?-zapytała zmartwiona, a po moim policzku spłynęło kilka łez.
-Boję się Devon.-szepnęłam, a ona mnie przytuliła.
-Jeśli chcesz możesz tu zostać.
-On i tak mnie znajdzie.-wiedziałam, że Devon chciała coś jeszcze powiedzieć, ale drzwi od jej pokoju zostały wyważone. Bałam się spojrzeć. Wtuliłam się w Devon bardziej, a moje ciało zaczęło się trząść ze strachu. Nie mogłam tego zatrzymać. Bardzo się bała. Bałam się, że teraz mnie pobije, lub po prostu zabije. Po chwili poczułam jak ktoś delikatnie głaszczę mnie po głowie.
-Nie bój się Rose..nie skrzywdzę cię.-szepnął kojącym głosem. To był oczywiście Justin. Powoli podniosłam swoją głowę i zobaczyła Justina patrzącego na mnie swoimi czekoladowymi tęczówkami.
-Przepraszam.-szepnęłam cicho, a on wyrwał mnie z uścisku Devon i wziął mnie na ręce chcąc mnie przytulić.
-Spokojnie.-szepnął uspokajającym głosem.-Wracamy do domu.-dodał i wyniósł mnie z jej domu nie dając mi szansy się pożegnać z Devon, jednak przed wyjściem z jej pokoju uśmiechnęłam się do niej lekko co odwzajemniła jednak wiedziałam, że jej oczy nadal były zmartwione...
Po kilku minutach znajdowaliśmy się w domu Justin'a. Przez całą drogę nie odzywałam się i byłam cicho bojąc się nawet oddychać. Kiedy weszliśmy do jego pokoju, zamknął drzwi na klucz i podszedł do mnie.
-Skarbie..nie uciekaj więcej..bo następnym razem już nie będę wyrozumiały.-warknął na co się wzdrygnęłam. Justin złapał mnie w talii i mocno przyciągnął do siebie tak, że teraz siedziałam na jego kolanach. Jak mówiłam bałam się oddychać, dlatego wstrzymywała oddech na co Justin zachichotał.
-Kochanie możesz oddychać.-wypuściłam powietrze. Kiedy Justin podniósł rękę do góry ja momentalnie zamknęłam oczy, a moje tęczówki się zaszkliły. Po chwili jednak zamiast mocnego uderzenia poczułam jego opuszki palców jeżdżące po moim policzku. Otworzyłam oczy i ujrzałam jego smutny wzrok.
-Boisz się mnie?-spytał nagle. Nie odpowiedziałam mu.
-Zapytałem o coś.-warknął, a ja się wzdrygnęłam. Doskonale wiedziałam, że jego cierpliwość się kończy, jednak wolałam żeby mnie pobił niż przyznać się mu. Kiedy nadal mu nie odpowiadałam on zacisnął swoje palce na mojej talii sprawiając mi ból jednak próbowałam go wytrzymać i nie pokazywać tego. Po chwili nie wytrzymałam i dotknęłam jego rąk.
-Proszę puść mnie. To boli.-szepnęłam, a on momentalnie mnie puścił, a po chwili podwinął moją bluzkę. Spojrzałam na moje boki. Miałam odciśnięte jego palce. Ahh będzie ślad. Poczułam jak swoją dłonią delikatnie zaczyna masować te miejsca.
-Wybacz.-szepnął przysuwając mnie bliżej.-Rose..po prostu mi odpowiedz..Czy się mnie boisz?

____________________________________________________

Hej i jak? Co myślicie :) Zastanawiam się nad zmianą głównej bohaterki, żeby zamiast Lily grała ją Ariana Grande. Jak myślicie? Zmienić ją na Ari? Główna bohaterka jest bardzo delikatna i wrażliwa. Wydaję mi się, że ona bardziej by pasowała. A może Lily ma zostać? :D Czekam na wasze zdanie :) Pewnie też zauważyliście, że szablon jest inny xD niestety wstawiając zdjęcie, które jest teraz w zakładce informowanych chciałam je trochę przesunąć i wszystko na sb weszło ;/ nie miałam kopii tamtego szablonu i musiałam wstawić nowy żeby wszystko naprawić ;p jeśli zmienię bohaterkę oczywiście wstawię inny, a jeśli Lily zostanie poszukam jakiegoś innego:)

czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 11 Tak byliśmy razem.

9 lipca 2014 rok

 

*Rose's Pov*

 

-Nie zrobisz tego!-krzyknęłam do Justina, który właśnie chciał wskoczyć ze mną do basenu.
-Nie zrobię?-zmarszczył brwi.-A co z tego będę miał?-zapytał tajemniczo uśmiechając się do mnie.
-Moją wdzięczność?-spytałam z nadzieją, ale Justin chwilę później wskoczył do basenu, a ja zaczęłam piszczeć, bo woda była lodowata. Nagle poczułam jak coś ciągnie mnie pod wodę, po chwili otworzyłam oczy, a przed sobą zobaczyłam uśmiechniętego Justina. Zbliżył się do mnie i pocałował mnie. Po chwili zaczęło brakować mi tlenu dlatego oderwałam się od niego i wypłynęłam na powierzchnię. Chwilę później Justin wypłynął obok mnie.
-Jesteś idiotą!-powiedziałam trzęsąc się z zimna. On przytulił mnie i pocałował w policzek.
-Kochanie wcale tak nie myślisz.-powiedział, a ja wyrwałam się mu i wyszłam z wody. Zaczęłam trząść się z zimna. Justin również wyszedł z wody i owinął mnie ręcznikiem po czym mnie przytulił od tyłu.
-Nie bądź zła.-mruknął mi do ucha. Westchnęłam i zaczęłam iść w stronę domu. Musiałam się przebrać przez tego palanta. Weszłam do swojego pokoju i od razu zdjęłam z siebie mokre ubrania po czym przebrałam się w suche, później poszłam do łazienki poszłam wysuszyć włosy, a kiedy z niej wyszłam na moim łóżku zobaczyłam Justina z dwoma kubkami jak przypuszczam czekolady w rękach. Poklepał miejsce obok siebie, a ja podeszłam do niego i usiadłam na miejsce. Podał mi kubek, a ja od razu wzięłam łyka.
-Mmm.-zamruczałam, a po chwili poczułam jak ciepłe usta Justina zaczynają całować mój kark, wcześniej odgarniając moje włosy na bok.
-Justin..-jęknęłam i lekko się od niego odsunęłam po czym odwróciłam w jego stronę, a on natychmiast wpił się w moje usta. Na początku nie oddawałam pocałunku, ale po chwili zaczęłam ruszać ustami. Powoli odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego piękne czekoladowe tęczówki.
-Czy nadal jesteś zła?-spytał nie tracąc kontaktu wzrokowego.
-Nie jestem zła.-uśmiechnęłam się do niego, po czym wzięłam swoją czekoladę i zaczęłam ją pić...


*No one Pov*

 

Evil i Rose dogadywali się świetnie. Cały czas śmiali się i rozmawiali. Evilowi uśmiech nie schodził z twarzy patrząc na swoją księżniczkę. Niestety długo nie mogli rozmawiać razem, bo przerwał im jakiś mężczyzna wchodząc do pokoju bez pukania.
-Za godzinę wyjeżdżamy.-powiedział i wyszedł. Rose spojrzała zaskoczona na Evila.
-Wyjeżdżasz? Gdzie?-spytała.
-Tak, ale to tylko 3 dni, wrócę zanim się obejrzysz.-uśmiechnął się do niej i dał całusa w policzek wstając z łóżka.
-Po co?
-Interesy.-odpowiedział i złapał Rose za rękę, po czym przyciągnął ją do siebie.-Do zobaczenia księżniczko.-powiedział i wpił się w jej idealne usta.
-Do zobaczenia Juss.-uśmiechnęła się i przytuliła go. On po chwili wyszedł z pokoju zostawiając ją samą...
Evil wyjeżdżał, bo musiał rozliczyć się z jednym gościem, który nie miał kasy, a to oznaczało śmierć. Uwielbiał patrzeć im w oczy przed śmiercią. Kochał słyszeć ich błagania. Lubił zadawać ból i cierpienie jednak swojego aniołka nigdy by nie skrzywdził, a jeśli ktoś by to zrobił, śmierć tej osoby byłaby długa i bolesna. Kiedy nie ma jej obok niego, on staje się zupełnie inną osobą. Zupełnie pozbawioną uczuć. Rose trzyma w zamknięciu, aby nie stała się jej żadna krzywda. Nie zniósł by jej cierpienia. Kazał swoim najlepszym ludziom obserwować ją 24 godziny na dobę... Po wyjściu z samochodu, którym jechali przez 3 godziny nie czekając dłużej wyważył drzwi od domu i wszedł. W kącie zobaczył przerażonego chłopaka z nożem. Uśmiechnął się ironicznie i podszedł do chłopaka, który trząsł się ze strachu i doskonale wiedział co go czeka....


10 lipca 2014 rok

 

*Rose's Pov*

 

Wczorajszy dzień miną w miarę szybko, ale dzisiaj zaraz zanudzę się na śmierć. Gdzie jest do cholery Alice?! Miała tu być pół godziny temu. Westchnęłam i chciałam położyć się na łóżku, ale nagle drzwi gwałtownie się otworzyła. Moje źrenice momentalnie się rozszerzyły. W drzwiach stała Alice z...Lukiem. Natychmiast wstałam i podbiegłam do niego rzucając mu się na szyję, a w tym czasie Alice zamknęła drzwi na klucz.
-Co tu robisz?-spytałam uśmiechając się.
-Nie dał by mi spokoju gdybym go tu nie przyprowadziła.-powiedziała żartobliwie Alice.
-Rose musisz stąd uciekać..-chciałam coś mu odpowiedzieć, ale Alice mnie uprzedziła.
-Zaraz nie taka była umowa.-warknęła.
-Zgadza się, ale nie może tu zostać.-odpowiedział jej nie miło. Luke chciał mnie pociągnąć w stronę wyjścia, ale ja się zatrzymałam.
-Nie mogę stąd uciec...-szepnęłam spuszczając głowę.
-Dlaczego nie?-spytał zaskoczony.-Wiesz w ogóle kim jest Evil?! I co on może ci zrobić?!-krzyknął.
-Wiem. Właśnie dlatego nie mogę stąd odejść..zabił by cię.-szepnęłam.
-A ty..
-Jej nic nie zrobi.-wtrąciła Alice.
-Jak to?
-Kocha ją.-na jej słowa Luke zaśmiał się.
-On nikogo nie kocha, nie ma serca. Nawet nie miał litości dla swojej rodziny...
-Nie zabił ich!-zaprotestowałam.
-Nie zabił?-uśmiechnął się ironicznie.-Tak ci powiedział?-jego uśmiech się powiększył.-A widziałaś zdjęcia w gazetach? On zamordował całą swoją rodzinę. Nie wsadzili go do więzienia, bo nie mogli mu tego udowodnić. Powinni go nie wypuszczać na wolność ! On jest niebezpieczny!-krzyknął.-Czy ty naprawdę tego nie widzisz? Jesteś, aż taka głupia żeby mu wierzyć?-spytał, a ja oniemiałam, nie mogłam wydusić ani jednego słowa. To był dla mnie ogromny szok. Spojrzałam na niego po czym się do niego przytuliłam.
-Chodź ze mną.-wyszeptał mi do ucha.
-Nie mogę.-odsunęłam się od niego i zaczęłam kiwać przecząco głową.-Nie chcę żeby niewinni ludzie ginęli z mojego powodu.-kilka łez spłynęło mi po policzku. Luke chciał już wyjść, ale zatrzymałam go.
-Luke?-odezwałam się po czym usiadłam na dywanie i oparłam się o łóżko.
-Tak?
-Czy mógłbyś opowiedzieć mi o przeszłości?-spytałam lekko się uśmiechając co odwzajemnił i podszedł do mnie i usiadł obok mnie.
-Macie 2 godziny. Zanim ochroniarze nie skapnął się, że jest coś nie tak.-Alice mrugnęła do nas i wyszła.
-A więc co chcesz wiedzieć?
-Wszystko. Od tego jak się poznaliśmy, aż do wypadku.-Luke pokiwał głową i zaczął mówić.
-Poznaliśmy się dzięki Devon, ona była twoją przyjaciółką, a ja jej kuzynem. Znaliśmy się od dziecka, kiedy mieliśmy po 6 lat. Kiedy skończyliśmy 10 lat do miasta wprowadziła się Emily,a rok później Maya. Byliśmy wtedy udaną paczką Ja, Devon, Maya, Emily i ty.-Luke uśmiechnął się na myśl o tym wspomnieniu.-Kiedy zniknęłaś tak nagle z dnia na dzień...pogodziliśmy się z myślą, że cię nie ma dopiero rok temu, a teraz tu jesteś i żyjesz.-powiedział, a łza spłynęła mu po policzku.-Rose wiem, że tego nie pamiętasz, ale ja nadal cię kocham.-kiedy to powiedział zadrżałam.
-Czy my byliśmy...
-Tak byliśmy razem.-uśmiechnął się pod nosem i zaczął zbliżać swoją twarz do mojej. Chciał mnie pocałować jednak ja nie mogłam, odsunęłam się.
-Przepraszam, ale nie mogę.-spuściłam głowę i wstałam, chciał już coś powiedzieć, ale do pokoju szybko wbiegła Alice.
-Luke musimy iść! Teraz!-krzyknęła przestraszona.
-Co się stało?-spytałam.
-Zaczynają coś podejrzewać.-odpowiedziała wyciągając Luka z pokoju. Nie zdążyliśmy się pożegnać. Westchnęłam i postanowiłam wyjść na zewnątrz...

11 lipca 2014 rok

 

Poczułam jak coś ciepłego mnie obejmuję, uśmiechnęłam się i powoli otworzyłam swoje zaspane oczy. Obok siebie zobaczyłam przytulającego mnie Justina.
-Dzień dobry.-uśmiechnęłam się co odwzajemnił i pogłaskał mnie po policzku.
-Tęskniłaś?-spytał muskając moje usta. Zachichotałam i wstałam do pozycji siedzącej.
-Miałeś wrócić wieczorem.
-Tak, ale załatwiłem to szybciej. Wiesz jeśli nie chcesz mnie widzieć...-chciał wstać z łóżka, ale ja go złapałam za rękę.
-Wolę żebyś został.-uśmiechnęłam się, a Justin mnie przytulił...Chciałam mu powiedzieć, że tęskniłam, ale właśnie teraz przypomniało mi się co powiedział Luke...

_____________________________________________________________________

Nowi bohaterzy :) Jak myślicie Luke wtedy kłamał, aby Rose uciekła czy może to Justin kłamał? ;)

piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział 10 I tak już zbyt dużo ci powiedziałem.

Rozdział jest dedykowany @kocham_biebsa <3 Dziękuję, że jesteś <3


 

 8 lipca 2014 rok

 

*Rose's Pov*

 

Minęło 3 dni. Nie mogłam przestać myśleć dlaczego to zrobił, przecież obiecał mi, że nie stanie im się krzywda. Nie chce nawet myśleć co mogło się stać, gdybym nie poszła za nimi. Nie chciałam go teraz widzieć. Nie byłam wstanie spojrzeć mu teraz w oczy. Nie chciałam żeby zbliżał się do mnie. Nienawidziłam go...
Stałam oparta o szafkę ze spuszczoną głową. Nie wychodziłam przez ten czas z pokoju. Nie jadłam. Nie miałam ochoty na to, ani nie chciałam spotkać Justina. Nagle usłyszałam odgłos otwierających się drzwi. Nawet nie drgnęłam. Bałam się, że to może być on. Po chwili poczułam jak ktoś przytula mnie do siebie i łapie w sposób, abym nie mogła się wyrwać. To był oczywiście Evil. Nie chciałam, żeby teraz tu był. Ja nie chciałam tu być. Bezsilnie próbowałam się wyrwać, jednak na marne.
-Rose..proszę..daj mi szanse.-błagał. Przypominając sobie sytuacje sprzed 3 dni, kilka łez spłynęło mi po policzku. Nie mogłam mu tak po prostu wybaczyć. On chciał zabić Luka.
-Nie rób mi tego. Odezwij się. Twoje milczenie mnie zabija.-wyszeptał słabym głosem. Powoli spojrzałam na niego. Wyglądał jakby w ogóle nie spał. Miał wory pod oczami i włosy w nieładzie.
-Nie myślałem jasno. Przepraszam.-nie chciałam jego przeprosin, chciałam żeby odszedł. Ja chciałam odejść. Zaczęłam się znów wyrywać, ale Justin tylko złapał mnie mocniej.
-Rose..proszę..zrobię wszystko tylko mi wybacz.-to mogła być szansa dowiedzieć się prawdy.
-Justin. Opowiedz mi o tamtej nocy.-szepnęłam. Justin przełknął ślinę.
-Rose..
-Powiedz mi.
-Twoi rodzice zginęli, bo chcieli cię chronić.-powiedział, a jego mięśnie się napięły.
-Jak to chronić? Przed czym?-zapytałam.
-Przede mną.-odpowiedział i mnie puścił. Moje oczy momentalnie się rozszerzyły.
-Ale..
-Nie ma żadnego ale Rose...
-Dlaczego..-nie pozwolił mi dokończyć.
-I tak już zbyt dużo ci powiedziałem.-powiedział patrząc na mnie ze smutnymi oczami. Delikatnie dotknął mojego policzka i wytarł łzę, która spływała po moim policzku. Ja po prostu go przytuliłam. Potrzebowałam teraz tego. Chciałam bliskości drugiej osoby. Justin szybko wtulił mnie w siebie.
-Ej mała nie płacz. Będzie dobrze.-szepnął i pocałował czubek mojej głowy przez co rozkleiłam się jeszcze bardziej, ale szybko się pozbierałam i wytarłam łzy. Lekko uśmiechnęłam się do Justina po czym zbliżyłam się do niego i pocałowałam go w policzek. On uśmiechnął się i wpił się w moje usta na co zachichotałam.
-Wybacz. Nie mogłem się oprzeć.-powiedział i kontynuował pocałunek. Po chwili polizał moją dolną wargę prosząc o dostęp, który z przyjemnością mu dałam, a chwilę później nasze języki walczyły o dominację. Delikatnie wsadził swoje ręce pod moją koszulkę, kiedy nagle drzwi od pokoju się otworzyły. Momentalnie się od niego odsunęłam i spojrzałam na drzwi w których stała z podbitym okiem Alice.
-Alice!-krzyknęłam przestraszona widząc jej oko.-Co ci się stało?-szybko do niej podeszłam.
-Właśnie co ci się stało?-spytał Justin złośliwie uśmiechając się do niej.
-Stanęłam na grabie i mnie uderzyły.-wytłumaczyła szybko i wyszła nie czekając na moją reakcje. To było dziwne. Zupełnie jakby czegoś się przestraszyła. Czy ona bała się Justina. Po chwili poczułam jak jego ręce oplatają mnie w tali, a jego usta całują mój kark.
-Jesteś głodna?-spytał nagle.-Wiem, że niczego nie jadłaś więc nawet nie zaprzeczaj.-dodał szybko.-Zamówię pizze.-uśmiechnął się i wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą z pytaniami. Dobrze wiem, że Alice kłamie, ale dlaczego? Kto jej to zrobił? Westchnęłam i podeszłam do łóżka po czym na nim usiadłam. Rozejrzałam się po swoim pokoju, a mój wzrok przykuło wielkie okno przed którym stało dwóch odwróconych tyłem ochroniarzy. Zawsze tam byli. Evil ma bzika na punkcie bezpieczeństwa. Niby wiem, że oni mnie nie widzą, bo okno jest przyciemniane od tamtej strony, ale czuję się niekomfortowo. Po co ich tu postawili skoro i tak okno ma wbudowany alarm? Czuje się tu jak więzień. Te zamknięte pomieszczenia, ogromna ilość ochroniarzy i te alarmy. Musi mieć dużo wrogów, albo chce mieć pewność, że nie ucieknę. Może być to i to. Po chwili do pokoju wszedł Justin.
-Będzie za 20 minut.-uśmiechnął się i podszedł do mnie po czym usiadł obok mnie. Spojrzałam na jego zmęczone oczy.
-Nie jesteś zmęczony?-spytałam troskliwie.
-Nie.
-Spałeś w ogóle?-zapytałam przysuwając się do niego.
-Nie mogłem zasnąć przez to wszystko, poza tym..miałem pracę.-odpowiedział.
-Pracę?-podniosłam jedną brew do góry.
-Tak, pracę.
-Ohh jaką?
-Nie musisz wiedzieć.-westchnął i przyciągnął mnie do siebie tak, że głową leżałam na jego udach.
-Dlaczego nie?-dalej drążyłam temat.
-Nie odpuścisz, prawda?-pokiwałam przecząco głową.
-Musiałem załatwić kilka spraw, jak tylko wróciłem poszedłem do ciebie.-powiedział gładząc palcami mój policzek.
-Ile cię nie było?
-Dwa dni. Nie chciałem wyjeżdżać, ale nie wszystko poszło po mojej myśli, a kiedy przed wyjazdem chciałem z tobą porozmawiać nie chciałaś otworzyć drzwi. Co robiłaś przez ten czas?
-Siedziałam w pokoju.
-Tak bardzo nie chciałaś mnie widzieć?-spytał ze smutkiem w głosie.
-Justin...ja..-przerwał mi.
-Rozumiem.-po chwili rozległo się pukanie do drzwi, wstałam z nóg Justina i chciałam otworzyć, ale mnie uprzedził. Za drzwiami stał wyraźnie przestraszony chłopak z pizzą, a za nim dwóch ochroniarzy, którzy jak przypuszczam przyprowadzili go tu. Justin zapłacił mu i kazał go odprowadzić. Usiadł na łóżku i otworzył pudełko z pizzą, po czym wziął kawałem, a ja nadal stałam i patrzyłam się na niego.
-Co?-spytał z kawałkiem pizze w ustach, na co zachichotałam.
-Jesz jak świnia.-wstał i podszedł do mnie po czym przycisnął mnie do ściany.
-Jak mnie nazwałaś?-zapytał powstrzymując śmiech, aby brzmieć poważnie, a ja chciałam go za takiego brać, ale nie mogłam ponieważ miał sos na twarzy. Po chwili wybuchłam śmiechem.
-Jesteś cały w sosie.-powiedziałam nadal się śmiejąc i chciałam mu to zetrzeć, ale złapał mnie za rękę i musnął moje usta. Uśmiechnęłam się i już wiedziałam o co mu chodzi. Zaczęłam całować go w tych miejscach gdzie miał sos przy okazji usuwając mu go z twarzy.
-No i już jesteś czysty.-uśmiechnęłam się, a on złapał mnie za rękę i pociągnął na łóżko. Wzięłam kawałek pizzy i zaczęłam go powoli jeść, a kiedy skończyłam Justin już łapał się za 4 kawałek. Zachichotałam.
-Widzę, że dawno nie jadłeś.
-Jestem mężczyzną. Musze dużo jeść.-uśmiechnął się i zaczął jeść...Po skończeniu położyliśmy się na łóżku przytulając się do siebie. Spojrzałam na okno. Ochroniarze nadal tam stali.
-Na co patrzysz?-spytał.
-Na nic.-powiedziałam i spojrzałam na niego.
-Chodzi o ochroniarzy?-niepewnie pokiwałam głową.
-To dla twojego bezpieczeństwa.-powiedział i pocałował mnie w czoło.
-Nie myśl o nich.
-Dobrze.-lekko się uśmiechnęłam.
-Powinieneś pójść spać. Wyglądasz na zmęczonego i na pewno taki jesteś.-powiedziałam głaszcząc go po policzku.
-Masz rację, ale pójdę spać o ile będę mógł tu zostać.-uśmiechnął się co odwzajemniłam i pocałowałam go w policzek. Justin wstał z łóżka i podszedł do drzwi po czym zamknął je na klucz. Podszedł do łóżka i ściągnął z siebie ubrania zostając w bokserkach. Wszedł pod kołdrę i spojrzał na mnie.
-Dołączysz do mnie?-uśmiechnął się, a ja również się rozebrałam zostając w samej bieliźnie i weszłam pod kołdrę tuląc się do Justina. Pocałował mnie w czoło i objął po czym wyciągnął rękę do wyłącznika światła i je zgasił.
-Śpij dobrze.-szepnął mi do ucha i pocałował w policzek...


***

 

Nagle poczułam jak coś łaskocze mnie w szyje i lekko mnie przygniata. Powoli otworzyłam oczy i nad sobą zobaczyłam całującego mnie w szyję Justina.
-Dzień dobry śpiochu.-uśmiechnął się i musnął moje usta. Ja powoli wstałam do pozycji siedzącej.
-Która godzina?-spytałam, ale Justin nie odpowiedział, bo cały czas patrzył na mój biust. Chwila co. Spojrzałam w dół i dopiero przypomniałam sobie, że byłam w samej bieliźnie. Szybko okryłam się kołdrą, a na moich policzkach pojawiły się czerwone wypieki. Justin jęknął niezadowolony i próbował wyrwać mi kołdrę.
-Przestań.
-Kochanie nie musimy się siebie wstydzić.-powiedział i przysunął się blisko mnie.-Jesteś urocza.-zaśmiał się, a ja stałam się jeszcze bardziej czerwona. Nagle kiedy zupełnie się tego nie spodziewałam Justin popchnął mnie na łóżko, a sam usiadł na mnie ściągając przy okazji kołdrę. Uśmiechnął się znacząco, a swoje usta umieścił na moim brzuchu zaczynając go całować po czym całował mnie coraz wyżej nie omijając żadnej części mojego ciała. Kiedy był przy ustach najpierw pocałował moje kąciki co sprawiło, że chciałam pocałować go jeszcze bardziej. W końcu wpił się w moje usta, a swoje ręce umieścił na moich pośladkach ściskając je na co jęknęłam. Teraz pragnęłam, aby był tu. Chciałam aby to zrobił jednak wiedziałam, że nie mogę na to pozwolić. Nie byłam gotowa. Powoli zaczęłam go odpychać od siebie, ale Justin zaczął napierać jeszcze bardziej i dotykać mnie w różnych miejscach co sprawiło, że pragnęłam tego.
-Justin...-jęknęłam mu w usta, a wtedy spojrzał na mnie. Korzystając z okazji odepchnęłam go od siebie i szybko zakryłam się kołdrą. Jeszcze nie byłam pewna co tak naprawdę do niego czuję, a swój pierwszy raz chce przeżyć z prawdziwej miłości.
-Rose...-szepnął i dotknął mojego policzka po czym podniósł moją głowę, abym na niego spojrzała.
-Nie musimy się spieszyć. Poczekam na ciebie.-powiedział uśmiechając się do mnie. Przysunęłam się do niego i go przytuliłam. Cieszyłam się, że mnie nie zmusza. Pragnęłam tego, ale musiałam się dowiedzieć co tak naprawdę do niego czuję...

_______________________________________________________

Postanowiłam kontynuować pisanie :) Bardzo wam dziękuje za te miłe słowa, które zmotywowały mnie do dalszego pisania ;) Macie racje to tylko jeden komentarz , po co mam się przejmować i zostawiać was z takiego beznadziejnego powodu? :> kocham was <3 boże nawet nie wiecie jak bardzo mi miło kiedy czytam wasze komentarze jesteście naprawdę wspaniali i kochani <3 Popłakałam się czytając je :') Naprawdę bardzo bardzo wam dziękuje <333 Rozdział jest pisany z myślą o @kocham_biebsa <3 Ona jest cudowna sprawiła, że naprawę uwierzyłam w siebie <3 Kocham Cię <3333333333 I kocham wam wszystkich i dziękuje za wsparcie :') Do następnego kochani <3 Mam nadzieję, że sprostam waszym oczekiwaniom, a jeśli macie swoje pomysły chętnie o nich poczytam <3 :*** *o*

czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 9 Okłamałeś mnie...

Ważna notka pod rozdziałem :)

 

5 lipca 2014 rok


*Rose's Pov*

 

Obudziły mnie promienie słońca, powoli podniosłam się i rozejrzałam dookoła. Byłam w pokoju Justina. Nawet nie pamiętam jak się tu znalazłam. Przed sobą na bufie zobaczyłam jedną z bielizn, które wczoraj sobie kupiłam i sukienkę, którą również wczoraj kupiłam. Wstałam z łóżka, złapałam za przygotowany strój i poszłam do łazienki. Rozebrałam się i wzięłam prysznic, wychodząc z kabiny ujrzałam wielki bukiet kwiatów z przywiązanym liścikiem, a obok moje ulubione perfumy. Owinęłam się ręcznikiem i wzięłam kartkę do ręki.

"Mam dla ciebie twoje ulubione perfumy księżniczko. Dzisiaj jest nasz dzień xoxo"

 Mały uśmiech wkradł się na moją twarz. Po chwili otworzyłam szafkę, aby znaleźć suszarkę. Wzięłam ją po czym zaczęłam suszyć włosy. Kiedy skończyłam zdjęłam ręcznik i założyłam bieliznę po czym sukienkę. Spojrzałam w lustro, rozczesałam włosy i popsikałam się perfumami. Westchnęłam i wyszłam z łazienki. Na podłodze zobaczyłam rozsypane róże prowadzące do drzwi. Obok nich stały czarne szpilki i karteczka. Założyłam je i złapałam liścik.

 "Idź za różami kochanie. Już nie mogę się doczekać kiedy cię zobaczę xoxo"

Uśmiechnęłam się i złapałam za klamkę. Wyszłam z pokoju i zaczęłam iść za nimi. Doszłam do drzwi wyjściowych. Wyszłam z domu i zaczęłam kierować się w ich stronę. Na chwilę przystanęłam, ponieważ zobaczyłam altankę. Kiedy doszłam zobaczyłam uśmiechniętego Justina trzymającego w rękach pudełko. Podeszłam do niego.
-Po co to wszytko?-spytałam.
-Chcę ci pokazać jak bardzo cię kocham.-szepnął mi do ucha wręczając pudełko.
-Co to?
-Otwórz, a się dowiesz.-odwiązałam kokardkę i powoli otworzyłam pudełko, w środku była śliczna bransoletka z diamentami.
-Justin ja...nie mogę tego przyjąć.-powiedziałam oddając mu pudełko.
-Czemu nie? Jest specjalnie dla ciebie.
-Nie chcę żebyś marnował na mnie pieniędzy.
-Nie marnuje ich.-zbliżył się do mnie.-Rose przyjmij ją. Proszę.-powiedział patrząc mi w oczy i łapiąc za rękę.
-Dobrze, ale nie musisz robić mi takich niespodzianek.
-Wiem..ale chce. Jesteś dla mnie bardzo ważna.-powiedział nie odrywając wzroku. Musnął delikatnie moje usta po czym wyjął bransoletkę z pudełka.
-Mogę?-pokiwałam twierdząco głową, a on włożył mi ją. Spojrzałam na napis, który był na niej wygrawerowany.
-Evil...-powiedziałam na głos po czym spojrzałam na niego. Uśmiechnęłam się i przytuliłam go co odwzajemnił. Pocałował mnie w głowę i szepnął.
-Jesteś moja.-odsunęłam się od niego.-Wyglądasz pięknie.-dodał na co się zarumieniłam. Czułam, że się uśmiecha. Nie widziałam jego twarzy, ponieważ na niego nie patrzyłam. Po chwili poczułam jak łapię mnie za rękę i ciągnie za sobą. Usiadł na ławce i pociągnął mnie na siebie przez co siedziałam teraz na jego kolanach. Uśmiechnął się do mnie po czym odgarną mój opadający kosmyk na twarz za ucho. Złapał mnie w talii i przysunął bliżej siebie po czym wpił się w moje usta. Po chwili pogłębił pocałunek, a ja wplotłam swoje palce w jego włosy delikatnie je pociągając. Justin polizał moją wargę prosząc o dostęp, który z przyjemnością mu dałam. Czułam się teraz cudownie, nic się nie liczyło tylko ja i on. Nagle jednak usłyszeliśmy chrząknięcie. Wkurzony widać Justin spojrzał na jakiegoś mężczyznę.
-Nie widzisz kurwa, że jestem zajęty.-warknął na co przeszły mnie niemiłe dreszcze.
-Musimy porozmawiać.-powiedział przełykając ślinę. Justin nadal wkurzony westchnął, a ja ku jego nie zadowoleniu zeszłam mu z kolan.
-Zaraz wracam, poczekaj na mnie.-szepnął mi do ucha, musnął moje usta i odszedł z tym mężczyzną. Patrzyłam za nimi jak odchodzą po czym powoli ruszyłam za nimi. Chciałam dowiedzieć się o co chodzi.

*No one Pov*

 

Evil idąc z mężczyzną wiedział, że źle robi, ale był cholernym egoistą i chciał zatrzymać Rose tylko dla siebie.
-Są lekko oszołomieni.-powiedział facet na co Evil się zaśmiał. Po chwili doszli do magazynu, gdzie Evil najczęściej zabijał swoje ofiary. Kiedy wyszedł na środek grupka spojrzała na niego.
-Czego chcesz?-spytał Luke. Evil zaśmiał się gorzko po czym wyciągnął pistolet.
-Nie zbliżajcie się więcej do Rose.-powiedział, a jago oczy pociemniały.
-Czego od niej chcesz?!-Luke zbliżył się do Evil'a jednocześnie pokazując mu, że się go nie boi.
-To nie jest twoja jebana sprawa i masz trzymać się od niej z daleka, bo prze strzele ci ten łeb skurwielu.-warknął wkurzony do białej gorączki Evil. Łatwo było go wyprowadzić z równowagi. Nienawidził jak ktoś sprzeciwiał mu się, doprowadzało go to do szaleństwa.
-Kim jesteś?-zadała pytanie roztrzęsiona Devon. Evil zaśmiał się sztucznie.
-Jestem Evil, może o mnie słyszałaś.-oczy wszystkich momentalnie się powiększyły, a Luke cofnął się.
-Czego od nas chcesz?-spytała Emily.
-Rose jest moja...rozumiecie?!-krzyknął na co wszyscy zesztywnieli ze strachu.
-Ona nie jest twoja i nigdy nie będzie!-wrzasnął odważnie Luke przez co Evil naciągnął spust i strzelił, ale nie trafił, bo sekundę wcześniej ktoś popchnął go przez co chybił. Rozwścieczony spojrzał na tą osobę, a jego oczy momentalnie się rozszerzyły, bo przed sobą zobaczył przestraszoną Rose.
-Rose miałaś...-nie mógł dokończyć, przysunął się do niej i chciał ją przytulić, ale ona ze łzami w oczach odsunęła się.
-Okłamałeś mnie...-wyszeptała nadal przerażona.
-Nie ja..-przerwała mu.
-Obiecałeś, że nie zrobisz im krzywdy.
-Nie zrobiłem.-powiedział nadal próbując się do niej zbliżyć, ale ona się odsuwała.
-Nie dotykaj mnie.-wyszeptała i spojrzała na swoich przyjaciół. Podbiegła szybko do Luka i go przytuliła. Evil zazdrośnie patrząc na Rose, kazał ich wyrzucić. Rose jednak nie chciała puścić Luka czuła się przy nim dobrze i chciała, aby został.
-Rose, natychmiast go puść.-powiedział coraz bardziej wkurzony, nie mógł patrzeć jak jego aniołek przytula kogoś innego. W końcu nie wytrzymał i odciągnął ją od niego.
-Wyrzućcie ich.-powiedział ostro nadal trzymając Rose, która próbowała się mu wyrwać. Kiedy zabrali ich Evil puścił Rose, a ta ze łzami pobiegła do swojego pokoju, przedtem krzycząc.
-Nienawidzę cię!-Evil poczuł jak jego serce się łamało. Nie mógł znieść, że jego księżniczka może go nienawidzić...

______________________________________________________________________

Cześć. Chciałam dodać ten rozdział jak najszybciej, ponieważ kończę bloga ;/ Jedna osoba napisała komentarz, że powinnam poduczyć się pisania. Ma rację nie mam do tego talentu, więc postanowiłam przestać pisać ://

środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 8 Jesteś zbyt piękna żeby płakać.

 

*Rose's Pov*

 

Na zakupach byłyśmy już 3 godziny. Jest świetnie, nie byłam na zakupach od..nawet nie pamiętam kiedy. Kupiłam sobie kilka sukienek, bluzek, spódnic, torebek, spodenek... Moim zdaniem to wszystko było za bardzo odważne, ale Alice powiedziała, że Justinowi się spodoba. Byłyśmy już zmęczone dlatego postanowiłyśmy pójść do pizzerii. Usiadłyśmy przy wolnym stoliku i zamówiłyśmy jedną dużą pizze i dwa pomarańczowe soki. Ochroniarze usiedli przy innym stoliku, dalej niż my, bo Alice zaczęła się z nimi kłócić, że potrzebujemy prywatności. Kiedy przynieśli nam nasze zamówienie zaczęłyśmy jeść pizze.
-Świetnie się z tobą bawię.-uśmiechnęłam się.
-Ja z tobą też.-odwzajemniła uśmiech, a ja kiedy wzięłam łyka soku zauważyłam te same dziewczyny z tym chłopakiem co wczoraj. Uważnie o czymś rozmawiali. Jak tylko mnie zobaczyli od razu chcieli podejść, ale ochroniarze im nie pozwolili dlatego wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do nich.
-Evil zabronił panience rozmawiać z kim kolwiek.-powiedział jeden.
-Proszę.-zrobiłam minę zbitego szczeniaczka.
-Dobrze tylko ani słowa.
-Bardzo dziękuję.-uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił.
-Znowu się widzimy.-powiedział chłopak.
-Tak.
-Co tu robisz?
-Przyszłam z przyjaciółką na zakupy.-wskazałam na Alice, która do nas podeszła.
-Właśnie nie przedstawiliśmy się. Jestem Luke. To Devon.-wskazał na blondynkę.-Maya.-pokazał na brunetkę.-A to Emily.-uśmiechnęli się do nas.
-Alice.-przedstawiła się.
-Rose..nadal nie powiedziałaś co się teraz z tobą dzieje.-powiedział Luke.
-Niech cię to lepiej nie interesuje.-powiedziała Alice.-Musimy już wracać.-zwróciła się do mnie.
-Nie chcę.
-Rose nie bądź uparta.-powiedziała i chciała mnie złapać za rękę, ale Luke jej nie pozwolił.
-Wysłowiła się chyba jasno, że chce tu zostać.-powiedział.
-Gdzie teraz mieszkasz?-spytała Devon.
-Naprawdę nie musicie wiedzieć.-odpowiedziała za mnie Alice. Była dla nich nie miła, chciała ich spławić.
-Alice przestań.-poprosiłam.
-Musimy iść.-westchnęłam i pokiwałam głową.
-Do zobaczenia.-powiedziałam do nich i pomachałam im. Kiedy z Alice wyszłyśmy z centrum załadowałyśmy swoje torby i wsiadłyśmy do taksówki.
-Alice dlaczego byłaś nie miła?-spytałam.
-Kim oni byli, czy Evil o nich wie?-zupełnie zignorowała moje pytanie i zaczęła zadawać własne.
-Nie do końca wiem kim są. Wie, ale..
-Ale co?
-Nie chce żebym się z nimi widziała..
-Cholera Rose..co ty wyprawiasz?!
-Ja tylko chce się dopowiedzieć trochę o swoim życiu.
-Przeszłość się nie liczy tylko teraźniejszość i przyszłość..Rozumiesz?-spytała.
-Tak.-odpowiedziałam jej nie patrząc na nią.
-Przepraszam, ja po prostu nie chce, żebyś miała kłopotów.-przytuliła mnie i pogładziła po głowie. Mimowolnie kilka łez spłynęło mi po policzku.
-Dlaczego to wszytko musi być tak bardzo skomplikowane?
-Życie to nie bajka skarbie.-powiedziała, a ja wtuliłam się w nią. Przez resztę drogi byłam przytulona do niej i płakałam. Alice nigdy nie była aż tak poważna, a teraz? Kiedy tylko znalazłyśmy się na miejscu wyszłam z taksówki i zaczęłam iść przed siebie, nie zwracając na nic uwagi. Przed wejściem do domu zobaczyłam uśmiechniętego Justina, chciał mnie przytulić, ale ja go wyminęłam i pobiegłam do swojego pokoju. Od razu rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać w poduszkę.

*No one Pov*

 

Evil patrzył na swoją płaczącą piękność biegnącą do jak zapewne się domyślał swojej sypialni. Zmartwiony podszedł do Alice, posyłając jej nie miłe spojrzenie.
-Co jej powiedziałaś?-spytał ostro i bez żadnych uczuć.
-Ciebie również miło widzieć.
-Co jej powiedziałaś?!-powtórzył krzycząc i złapał Alice za koszulkę unosząc ją przez to do góry.
-Uświadomiłam ją tylko, że życie to nie bajka i nie ma szczęśliwych zakończeń.-uśmiechnęła się do niego wrednie. Nieźle wkurzony popchnął ją tak mocno, że upadła na ziemię. Dziewczyna udawała twardą, a tak naprawdę zaczęła martwić się o swoje życie. Nie wiedziała czemu powiedziała to wszystko. Czuła się z tym źle, że jej przyjaciółka teraz płaczę. Zanim spostrzegła, że Evil wyciągnął pistolet minęło trochę czasu.
-I co zabijesz mnie?-zaśmiała się ironicznie.-Rose cię znienawidzi.-powiedziała pewna siebie. Doskonale wiedziała, że dla niej Evil był wstanie zginąć. Zrobiłby wszystko żeby zobaczyć jej uśmiech. Evil bojąc się, że jego cały świat może go za to znienawidzić po prostu schował broń i podszedł do Alice schylając się nad nią.
-Następnego razu może już nie być. Pamiętaj o tym.-szepnął jej do ucha i pięścią uderzył ją w oko, upewniając się, że zostanie ślad. Dziewczyna pisnęła z bólu.
-Ani słowa. Rozumiesz?-uśmiechnął się, a ona pokiwała przerażona głową. Evil pokazał, że nikt nie będzie nim pomiatał, a zwłaszcza ta mała suka. Postanowił już dłużej nie czekać dlatego poszedł do swojego aniołka sprawdzić jak się czuje. Zapukał do niej, a kiedy usłyszał ciche "proszę" od swojej księżniczki wszedł do pokoju. Gdy zobaczył ją jego serce złamało się na milion kawałków. Nie chciał żeby płakała. Nienawidził tego. Szybko do niej podszedł i przytulił.
-Shhh..nie płacz kochanie. Jesteś zbyt piękna żeby płakać.-szepnął jej do ucha i przytulił do siebie, a ona się w niego wtuliła. Evil położył się ciągnąc za sobą swoją słodką Rose. Kiedy się trochę uspokoiła niepewnie spojrzała na niego.
-Justin?-spytała niepewnie na co on spojrzał na nią pytająco.
-Kim jestem?
-Moją miłością.-uśmiechnął się do niej. Wiedział jednak, że nie o to jej chodziło, nie chciał zaczynać tematu.
-Nie. Przecież wiesz o co mi chodzi.-Evil westchnął. Doskonale wiedział, że jego Rose nie podda się dopóki się nie dowie.
-Kochanie czasami lepiej nie rozpamiętywać tego co było. Wspomnienia mogą czasem być bardzo bolesne.-powiedział jej i podniósł się tak, że teraz siedział na przeciwko Rose.
-Nie myśl więcej o tym. To nie jest ważne.-pocałował ją w głowę i przytulił. Ona niepewnie pokiwała głową i wtuliła się w niego, jednak nie miała zamiaru przestać. Chciała spotkać się z Devon, Mayą, Emily i Lukiem. Chciała poznać prawdę...

________________________________________________________

I jak :)) Alice trochę poniosło, a Rose jest delikatna. Będzie się chciała dowiedzieć trochę o sobie :) Mam nadzieję, że do tej pory was nie zanudziłam i że zostaniecie ze mną do końca :) <3

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 7 Potrzebujesz czegoś księżniczko?

 

*Rose's Pov*

 

 Moje serce biło jak szalone. Nie chciałam dopuścić do tego żeby coś im się stało. Nagle drzwi się otworzyły, a kiedy Justin mnie zobaczył jego tęczówki się poszerzyły. Chciał do mnie podejść, ale ja się odsunęłam.
-Rose...to nie tak.-próbował się wytłumaczyć, ale mu nie wychodziło. Ponowie spróbował do mnie podejść, ale ja znów się odsunęłam. Z moich oczu wypłynęły łzy.
-Zrobię wszystko tylko..proszę nie zabijaj ich.-wiedziałam, że mój głos się załamywał. Justin jednym szybkim ruchem złapał mnie i szepnął do ucha.
-Dobrze, ale obiecaj mi..że już nigdy więcej nie uciekniesz..i tak cię znajdę.
-Obiecuję.-szepnęłam patrząc mu w oczy. W tej chwili byłam wstanie zrobić wszystko żeby ich uratować.
-Zaraz wracam.-powiedział i wyszedł z pokoju. Ja jedynie postanowiłam na niego grzecznie poczekać. Po jakimś czasie wszedł do pokoju z jak przypuszczam naszą kolacją.
-Masz ochotę na spaghetti?-spytał.
-Nie dziękuje, nie jestem głodna.-powiedziałam i chciałam wyjść z pokoju, ale mnie zatrzymał.
-Nie jadłaś dzisiaj niczego. Rose musisz coś jeść.
-Powiedziałam już, że nie jestem głodna.-on postawił tackę z jedzeniem obok łóżka i podszedł do mnie przekładając mnie sobie przez ramię.
-Nie! Justin! Puść mnie!-krzyczałam, ale on puścił mnie dopiero wtedy kiedy byłam już na łóżku.
-Nie chcesz jeść, więc sam cię nakarmię.-uśmiechnął się do mnie i próbował we mnie spaghetti.
-Proszę, oszczędź mi. Jestem zmęczona.-zrobiłam minę smutnego szczeniaczka, a on od razu odstawił tackę i złapał mnie po czym położył się ze mną.
-Co robisz?-spytałam zaskoczona.
-Mówiłaś, że jesteś zmęczona, więc śpijmy.-wyszeptał mi do ucha.
-Tak, ale..
-Ale co?-zapytał lekko rozbawiony.
-Wiesz o co mi chodzi.
-Nie nie wiem.-droczył się ze mną.
-Justin!
-Justin!
-Nie przedrzeźniaj mnie!
-Nie przedrzeźniaj mnie!
-Yyyy..przestań!
-Yyyy..przestań!
-Nienawidzę cię!
-A ja ciebie kocham skarbie.-uśmiechnął się i chciał mnie pocałować, ale ja zrobiłam unik.
-Ej!-krzyknął.
-Tak skarbie?-spytałam niewinnie.
-Podoba mi się jak mnie tak nazywasz.-wymruczał mi do ucha po czym korzystając z chwili mojego skołowania wpił się w moje usta. Na początku nie oddawałam, ale po chwili zaczęłam poruszać ustami. Po chwili jednak oderwałam się od niego.
-Muszę wziąć prysznic.-powiedziałam i wstałam z łóżka.
-Mogę z tobą?-spytał znacząco poruszając brwiami i łapiąc mnie w pasie.
-W twoich snach.
-Wiesz jeśli chcesz wiedzieć co mi się śni..powiem ci, że jesteś tam ty, naga i pode mną...-nie chciałam więcej wiedzieć.
-Przestań.
-Wiesz możemy to obrócić w rzeczywistość.
-Zboczeniec.
-Kto ja?-spytał niewinnie, a ja zachichotałam.
-Dobranoc Justin.-powiedziałam wychodząc z pokoju i nie dając mu już nic powiedzieć. Może wcale nie jest taki zły? Uśmiechnęłam się idąc do swojego pokoju. Kiedy do niego weszłam od razu poszłam do łazienki. Rozebrałam się, a brudne ubrania wrzuciłam do kosza na pranie. Po chwili czułam jak ciepła woda uderza w moje ciało. Uwielbiałam to uczucie. Tylko teraz mogę się rozluźnić i przestać myśleć o wszystkim. Zaczęłam się myć szamponem o zapachu kokosa, uwielbiam go. Kiedy wzięłam prysznic wyszłam z kabiny i złapałam za ręcznik. Zaczęłam dokładnie się nim wycierać, a kiedy chciałam założyć koszulę nocną przypomniało mi się, że zapomniałam wziąć ją z pokoju. Owinęłam się ręcznikiem i zaczęłam suszyć włosy, a kiedy były już suche otworzyłam drzwi od łazienki i wyszłam z niej. Moje źrenice gwałtownie się powiększyły kiedy zobaczyłam Justina uważnie przyglądającego się mi. Zarumieniłam się. Podszedł do mnie, a swoje ręce oplótł wokół mojej talii i przyciągnął mnie do siebie. Spuściłam głowę.
-Rose..nie wstydź się mnie.-szepnął mi do ucha.
-Czuje się nie zręcznie kiedy jesteś tak blisko mnie..-wyszeptałam, a Justin podniósł mój podbródek do góry żebym na niego spojrzała. Uśmiechał się cały czas, powoli przybliżył swoją głowę do mojej po czym musnął moje usta. Kiedy się trochę odsunął swoje czoło przyłożył do mojego i wpatrywaliśmy się w siebie jak zahipnotyzowani.
-Justin..muszę się ubrać.-powiedziałam niezręcznie przez co mnie puścił, a ja podeszłam do pułki po koszulę i bieliznę. Nagle poczułam jak Justin zaczyna całować mnie w szyję. Mimowolnie się uśmiechnęłam, po chwili jednak odwróciłam się i wyminęłam go idąc do łazienki. Kiedy już się w niej znajdowałam oparłam się o drzwi i przygryzłam wargę.
Mówiłam, że ci się podoba.
Ohh zamknij się.
No dalej ubierz się i idź do niego.
Po co?
Zaproponuj mu żeby z tobą został na noc...
Ugh..doszło do tego, że rozmawiam z własnymi myślami. Założyłam na siebie bieliznę i koszulę po czym wyszłam z pokoju, ale nie było już w nim Justina.
No dalej idź do niego.
Przecież nie mogę do niego po prostu pójść.
Czemu nie? No dalej. Nie pękaj.
Łatwo powiedzieć. Jednak po chwili namysłu postanowiłam do niego pójść. Przed drzwiami zastanawiałam się czy zapukać czy nie. Po chwili jednak się odważyłam, a kiedy usłyszałam kroki moje serce zaczęło bić milion razy szybciej. Kiedy otworzył mi drzwi miał zamiar zamordować tą osobę która mu przeszkadza, ale kiedy zobaczył, że to ja jego wyraz twarzy złagodniał i uśmiechnął się.
-Potrzebujesz czegoś księżniczko?-spytał wpuszczając mnie do swojego pokoju. Cholera nie przemyślałam tego. Co mam mu powiedzieć, że chciałam z nim zostać na noc?
-Wiesz ja..-nie wiedziałam jak to powiedzieć.-Nieważne lepiej już pójdę.-powiedziałam lekko speszona, ale kiedy chciałam wyjść Justin złapał mnie w pasie.
-Może zostałabyś tu?-spytał. Niepewnie pokiwałam głową, a na ustach Justina zobaczyłam wielki uśmiech. Musnął moje usta i zaprowadził na łóżko po czym położyliśmy się na nim. Wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy.
-Rose?-usłyszałam po chwili.
-Tak?
-Czy teraz czujesz się dobrze?
-Teraz czuje się niesamowicie.-poczułam jak Justin całuje mnie w czoło.
-Dobranoc moja księżniczko.-szepnął mi do ucha, a po chwili zgasił światło.
-Dobranoc Justin...

4 lipca 2014 rok

 

Poczułam jak coś łaskoczę mnie w szyję, więc otworzyłam swoje zaspane oczy. Zobaczyłam nad sobą uśmiechniętego Justina.
-Jak się spało?-spytał.
-Dobrze.-odwzajemniłam uśmiech.
-Jesteś głodna?
-Troszeczkę.-powiedziałam podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Więc proszę.-podał mi talerz pełen naleśników z czekoladą.
-Chcesz żebym była gruba?-spytałam spoglądając na niego.
-Kochanie nie będziesz.-zaśmiał się krojąc kawałek i wpychając mi go do buzi.
-Mmm.pyszne.-powiedziałam uśmiechając się szeroko.
-Sam robiłem.-pocałował mnie w nos.
-Jesteś świetnym kucharzem.-zachichotałam i wzięłam następny kawałek do ust.
-Pobrudziłaś się czekoladą.-zaśmiał się, a ja chciałam to wytrzeć, ale Justin złapał mnie za rękę.
-Mogę?-pokiwałam niepewnie głową, a on wpił mi się w usta, po czym swoim językiem zlizał czekoladę.
-Na tobie smakuję sto razy lepiej.-powiedział na co się zarumieniłam.
-Która godzina?-spytałam.
-Po 10, a co?
-Umówiła się z Alice o 11, muszę się zbierać.-chciałam wstać, ale Justin pociągnął mnie tak, że siedziałam na jego kolanach.
-Najpierw zjedz.-powiedział surowo. Westchnęłam i zaczęłam jeść, a kiedy na talerzu nie zostało już nic wtedy wstałam z jego kolan.
-Zadowolony?-zachichotałam.
-Bardzo.-uśmiechnął się, a ja chciałam już iść, ale zatrzymał mnie jego głos.
-Na pewno chcesz jechać na te zakupy?-skrzywił się.
-Tak chce.-odpowiedziałam mu, a on westchnął niezadowolony. Złapałam za klamkę, ale poczułam jak Justin odwraca mnie do siebie.
-Nie zapomniałaś o czymś?-spytał, a ja spojrzałam się na niego zdezorientowana wtedy on wpił się w moje usta.
-Teraz możesz iść.-szepnął mi do ucha, chciałam się odwrócić, ale Justin znowu mnie złapał.
-Ahh...zapomniałbym..proszę.-powiedział i wręczył mi kartę. Pokiwałam głową.
-Justin ty nie...
-Daj spokój...-przerwał mi.-Kup sobie co tylko będziesz chciała.
-Nie musisz...
-Ale chcę. Mam nadzieję, że w twoich rzeczach które sobie kupisz znajdę seksowną bieliznę.-poruszył znacząco brwiami na co się zarumieniłam.
-Widzimy się później.-powiedział i pocałował mnie w policzek po czym puścił mnie, a ja wyszłam z jego pokoju. Kiedy wróciłam do pokoju szybko ubrałam się w bluzkę bez ramiączek i krótkie dżinsowe spodenki. Po chwili do pokoju weszła uśmiechnięta Alice.
-Gotowa?
-Tak tylko umyję jeszcze zęby i rozczeszę włosy.-weszłam do łazienki, a Alice stanęła w drzwiach.
-Emm..Rose?
-Tak?
-Gdzie byłaś w nocy? Przyszłam do ciebie.-zarumieniłam się.
-Byłam u Justina.-wyszeptałam zakrywając swoją twarz włosami i wyszłam z łazienki.
-Ohh..Rose.
-Nic nie robiliśmy.-powiedziałam rumieniąc się jeszcze bardziej.
-Oczywiście.
-Alice!
-No już dobra...idziemy?
-Tak.-odpowiedziałam i wyszłyśmy. Kiedy wyszłyśmy na zewnątrz zobaczyłam taksówkę do której po chwili weszłyśmy.
-Powiec mi..Podoba ci się Justin?-spytała ciekawa Alice, kiedy kierowca ruszył.
-Nie jest taki zły jak myślałam.-uśmiechnęłam się lekko.
-Mówiłam, że go polubisz. Masz plany na jutro?
-Obiecałam Justinowi, że spędzimy cały dzień razem.-powiedziałam nieśmiało.
-Aww..więc potrzebujesz jakichś seksownych ubrań.
-Alice..
-A nie?
-Nie rozmawiajmy już o tym dobrze?-spytałam z nadzieją.
-Okej.
-Jesteśmy na miejscu.-odezwał się kierowca, a my wysiadłyśmy z taksówki i poszłyśmy do ogromnego centrum handlowego. Kiedy weszłyśmy do środka od razu dwaj goryle podeszli do nas.
-Evil was nasłał?-spytała poirytowana Alice, oni tylko pokiwali głowami. Westchnęłam, nie ufa mi...

_____________________________________________________________

I jak? :P Mam teraz dużo pomysłów i nie wiem jak je wykorzystać żeby rozdziały nie były nudne, ale mam nadzieję, że jakoś wszystkie pomysły zrealizuje w ciekawy sposób :)


niedziela, 3 sierpnia 2014

Rozdział 6 Zniknęłaś 3 lata temu.

 

*Rose's Pov*

 

Spojrzałam na nich, a jedna z dziewczyn dosłownie rzuciła się na mnie.
-Minęło tyle czasu.-szepnęła.-Gdzie byłaś?-spytała, a ja nadal nie wiedziałam o co jej chodzi.
-Przepraszam, ale chyba mnie z kimś pomyliliście.-odpowiedziałam i zrobiłam krok w tył.
-Nie! Rose, jesteś Roselinde Jane Collins.-powiedziała, a moje źrenice się powiększyły.
-Skąd mnie znacie?-spytałam.
-Czy ty naprawdę nie pamiętasz?-w oczach blondynki dostrzegłam łzy.
-Wybacz, ale nie.-odpowiedziałam jej i spojrzałam na resztę. Stał tam chłopak, który cały czas mi się przyglądał, jakby nie mógł uwierzyć. Były tam jeszcze dwie inne dziewczyny, które podeszły bliżej.
-Zniknęłaś 3 lata temu.-szepnęła szatynka, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. 3 lata temu miałam ten wypadek, powiedzieli mi, że nie miałam przyjaciół, a teraz dowiaduje się, że jednak ich mam? Ile rzeczy chcieli przede mną ukryć?
-Wtedy miałam wypadek.-powiedziałam cicho.-Niczego nie pamiętam sprzed.
-Rose, gdzie teraz mieszkasz, gdzie są twoi rodzice?
-Ja nie mam rodziców.-powiedziałam zaskoczona, że o nich pytają.
-Gdzie teraz się znajdujesz?-spytał tym razem zmartwiony chłopka, co sprawiło, że na niego spojrzałam. Już chciałam im odpowiedzieć, ale zobaczyłam dwóch goryli idących w naszą stronę. Przestraszyłam się i zaczęłam odchodzić.
-Poczekaj!-krzyknął i mnie złapał.
-Dokąd idziesz?-spytała dziewczyna z kręconymi włosami. Spojrzałam w stronę gdzie wcześniej byli goryle. Chyba jeszcze mnie nie zauważyli. Cała grupka spojrzała tam gdzie patrzę.
-Chodź niedaleko parkujemy.-powiedział chłopak i szybko ruszyliśmy w tamtą stronę, jednak przy wyjściu stał on, Evil. Rozglądał się na wszystkie strony szukając czegoś przypuszczam, że mnie. Dlaczego znaleźli mnie tak szybko. Momentalnie się zatrzymałam.
-Odejdźcie ode mnie. Szybko. Nie chce żeby wam się coś stało.-powiedziałam i zaczęłam biec w głąb parku. Jednak oni pobiegli za mną.
-Proszę zróbcie co mówię.
-Rose kim są ci ludzie? Co się dzieje?-nie mogłam im tego powiedzieć, nie chciałam ich w to mieszać.
-Zaraz mnie znajdą. Odejdźcie.-prosiłam.
-Zobaczymy się jeszcze?-spytali.
-Wątpię...-naglę usłyszałam głos Evil'a.
-Rose..gdzie się ukrywasz? I tak cię znajdę.-przełknęłam ślinę, a oni spojrzeli na mnie.
-Idźcie już.-powiedziałam ze łzami w oczach, na co pokiwali głowami. Poszli oglądając się za siebie. Lekko się do nich uśmiechnęłam, a po chwili poczułam silne ręce łapiące mnie w pasie.
-Nic ci nie jest?-spytał z troską Evil.
-Nie. Wybacz, że uciekłam.-powiedziałam lekko przestraszona.
-Spokojnie Rose, nic ci nie zrobię, ale więcej tego nie rób. Dobrze?-zapytał obracając mnie w swoją stronę, pokiwałam tylko głową nie patrząc na niego. Złapał mnie w talii i wyprowadził z parku, prowadząc do swojego luksusowego samochodu. Idąc zobaczyłam przypuszczam już ostatni raz tą grupkę. Uważnie mi się przyglądali, a ja im. Justin złapał mnie mocniej za pas co sprawiło, że spojrzałam na niego. Jego wyraz twarzy był surowy.
-Rozmawiałaś z nimi?-syknął.
-Tak.-wyszeptałam.
-Już nigdy ich nie zobaczysz.-powiedział popychając mnie do samochodu. Kiedy odjeżdżaliśmy chłopak mi pomachał na co się uśmiechnęłam. Czułam na sobie przeszywający wzrok Justina. No to mu podpadłam. 
-Kochasz go?-spytał nagle na co momentalnie na niego spojrzałam.
-Słucham?
-To co słyszałaś.
-Znam go od kilku minut, nie można się zakochać w tak krótkim czasie.-powiedziałam na co on odetchnął z ulgą.-A co nie chcesz żebym zakochała się w kimś innym tylko w tobie.-wypaliłam na co gwałtownie zahamował.
-Rose. Posłuchaj mnie. Wiem, że pewnie mnie nienawidzisz, ale staram się okej?-spojrzał na mnie.-Nie jestem idealny. Wiem. Nigdy nie myślałem, że się zakocham. Wcześniej w moim słowniku nie było słowa "miłość" rozumiesz? Aż nie zobaczyłem ciebie.-to co mówił było od serca, dobrze o tym wiedziałam. Wiem, że się stara, ale czy on nie rozumie, że miłość nie przychodzi od tak.-Zrobię wszystko, abyś czuła się ze mną dobrze.-dodał po czym znowu ruszył....
Przez całą drogę, Justin próbował mnie rozbawić co mu się udało. Był normalny.
-Masz może ochotę na McDonald'a?-spytał w pewnej chwili.
-Chętnie.-uśmiechnęłam się, a on skręcił, bo właśnie przejeżdżaliśmy obok. Wyszliśmy z samochodu, wcześniej Justin otwierając mi drzwi. Złapał mnie za rękę i weszliśmy do środka.
-Na co moja księżniczka ma ochotę?-uśmiechnął się.
-Hymm..wezmę to samo co ty.-odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech.
-Okej, to ja pójdę zamówić, a ty idź zajmij miejsce.-powiedział dając mi buziaka w policzek i idąc do kasy. Podeszłam do pierwszego wolnego stolika i usiadłam przy nim. Po chwili podszedł jakiś chłopak z czarnymi włosami.
-Hej śliczna.-zaczął.
-Cześć.-powiedziałam grzecznie.
-Jesteś tu sama, przysiądę się.-powiedział siadając obok i obejmując mnie ramieniem. Od razu się odsunęłam i wstałam.
-Poszukam innego miejsca.
-Przecież wystarczy dla nas obu.-był natrętem. Odchodząc od niego poczułam jak łapie mnie za tyłek, momentalnie się odwróciłam, a zanim zdążyłam coś powiedzieć Justin walną go z pięści w twarz, po czym popchnął na dwór.
-Gdzie te łapy?-warknął wyraźnie wkurzony.
-Hej ona jest z tobą? Nie wiedziałem...-nie pozwolił mu się wytłumaczyć tylko zaczął go walić pięściami i kopać. Szybko podeszłam do Justina.
-Justin, przestań.-nie słuchał.-Przestań.-złapałam go za nadgarstek i wtedy na mnie spojrzał. Popchnął tego chłopaka i wyjął z kieszeni chusteczki po czym wytarł pięści z krwi po czym złapał mnie w talii, abym była blisko niego. Czułam, że jego mięśnie były napięte i zabiłby togo chłopaka gdybym nie patrzyła. Odwróciłam się do niego, a swoją dłonią przejechałam po jego policzku.
-Spokojnie, nic się nie stało.-powiedziałam.
-Nikt nie będzie cię dotykał.-szepnął mi do ucha.-Oprócz mnie.-dodał, a ja na niego spojrzałam.-Jeśli tylko pozwolisz.-wpiłam się w jego usta, aby rozluźnił się i przestał o tym myśleć. On szybko oddał pocałunek, a jego ręce zjechały na moją pupę, zachichotałam.
-Justin.
-Jesteś tylko moja.-uśmiechnął się.-Może lepiej kolację zjedzmy w domu.-powiedział na co pokiwałam głową i razem ruszyliśmy w stronę samochodu...
Przez całą drogę śmialiśmy się i wygłupialiśmy.... W domu nie było zupełnie nikogo. Tylko my i służący.
-Dlaczego nikogo nie ma?-spytałam.
-Mają swoje domu.-wzruszył ramionami i kazał przygotować kolację. Nie rozumiałam tego. Kiedy jego nie było praktycznie wszyscy tu byli, może wtedy "korzystali z okazji"? Nagle Justin podniósł mnie i zaczął gdzieś nieść.
-Justin?! Co ty robisz?! Postaw mnie!-krzyczałam, ale on tylko się śmiał, zaniósł mnie do swojego pokoju po czym zamknął drzwi na klucz.
-Teraz mi nigdzie nie uciekniesz.-uśmiechnął się i podszedł do mnie popychając delikatnie na łóżko. Sam usiadł na nim obejmując mnie. Pocałował mnie w policzek i zaczął mówić.
-O czym rozmawiałaś z tamtymi dziewczynami i chłopakiem?-spytał całkiem poważnie. Spuściła głowę.-Rose...
-Mówili, że mnie znają, byłam ich przyjaciółką.-szepnęłam.
-Pewnie próbowali ci to wmówić...
-Nie. Oni mówili prawdę, powiedzieli też, że miałam rodziców...co się z nimi tak naprawdę stało?-spytałam odrywając się od niego i patrząc na niego ze łzami.
-Nie żyją.-odpowiedział nie patrząc na mnie.
-Czy ty ich..
-Nie!-krzyknął i spojrzał na mnie.-Czy ty naprawdę uważasz mnie za tak wielkiego potwora?-spytał smutno. Nie wiedziałam co teraz mam powiedzieć. Przynajmniej teraz wiem, że on ich nie zabił..
-Więc co się z nimi stało?-szepnęłam.
-Zginęli w wypadku..tylko ty przeżyłaś.-powiedział na co spojrzałam na niego. Kilka łez spłynęło mi po policzku.-Kochanie, nie płacz.-powiedział przytulając mnie do siebie. Justin położył się na łóżku ciągnąc mnie za sobą. Wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy, próbowałam się uspokoić. Nie chciałam przy nim płakać. Po jakimś czasie poczułam jak całuje mnie w czoło i powoli wstaję, chyba myślał, że śpię i wyszedł z pokoju, po chwili usłyszałam jak z kimś rozmawia. Postanowiła podsłuchać ich i podeszłam do drzwi.
-Znajdźcie ich. Nie mogą nic więcej powiedzieć Rose.-usłyszałam, czy chodzi mu o tą grupkę z którą rozmawiałam?
-Mamy ich usunąć?
-Sam się tym zajmę.-moje serce przyśpieszyło..czy on chce ich zabić?

_________________________________________________________________

No i jest :) I jak wam się podoba? Co myślicie, co zrobi Justin ? :D