*Rose's Pov*
Spojrzałam na nich, a jedna z dziewczyn dosłownie rzuciła się na mnie.
-Minęło tyle czasu.-szepnęła.-Gdzie byłaś?-spytała, a ja nadal nie wiedziałam o co jej chodzi.
-Przepraszam, ale chyba mnie z kimś pomyliliście.-odpowiedziałam i zrobiłam krok w tył.
-Nie! Rose, jesteś Roselinde Jane Collins.-powiedziała, a moje źrenice się powiększyły.
-Skąd mnie znacie?-spytałam.
-Czy ty naprawdę nie pamiętasz?-w oczach blondynki dostrzegłam łzy.
-Wybacz, ale nie.-odpowiedziałam jej i spojrzałam na resztę. Stał tam chłopak, który cały czas mi się przyglądał, jakby nie mógł uwierzyć. Były tam jeszcze dwie inne dziewczyny, które podeszły bliżej.
-Zniknęłaś 3 lata temu.-szepnęła szatynka, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. 3 lata temu miałam ten wypadek, powiedzieli mi, że nie miałam przyjaciół, a teraz dowiaduje się, że jednak ich mam? Ile rzeczy chcieli przede mną ukryć?
-Wtedy miałam wypadek.-powiedziałam cicho.-Niczego nie pamiętam sprzed.
-Rose, gdzie teraz mieszkasz, gdzie są twoi rodzice?
-Ja nie mam rodziców.-powiedziałam zaskoczona, że o nich pytają.
-Gdzie teraz się znajdujesz?-spytał tym razem zmartwiony chłopka, co sprawiło, że na niego spojrzałam. Już chciałam im odpowiedzieć, ale zobaczyłam dwóch goryli idących w naszą stronę. Przestraszyłam się i zaczęłam odchodzić.
-Poczekaj!-krzyknął i mnie złapał.
-Dokąd idziesz?-spytała dziewczyna z kręconymi włosami. Spojrzałam w stronę gdzie wcześniej byli goryle. Chyba jeszcze mnie nie zauważyli. Cała grupka spojrzała tam gdzie patrzę.
-Chodź niedaleko parkujemy.-powiedział chłopak i szybko ruszyliśmy w tamtą stronę, jednak przy wyjściu stał on, Evil. Rozglądał się na wszystkie strony szukając czegoś przypuszczam, że mnie. Dlaczego znaleźli mnie tak szybko. Momentalnie się zatrzymałam.
-Odejdźcie ode mnie. Szybko. Nie chce żeby wam się coś stało.-powiedziałam i zaczęłam biec w głąb parku. Jednak oni pobiegli za mną.
-Proszę zróbcie co mówię.
-Rose kim są ci ludzie? Co się dzieje?-nie mogłam im tego powiedzieć, nie chciałam ich w to mieszać.
-Zaraz mnie znajdą. Odejdźcie.-prosiłam.
-Zobaczymy się jeszcze?-spytali.
-Wątpię...-naglę usłyszałam głos Evil'a.
-Rose..gdzie się ukrywasz? I tak cię znajdę.-przełknęłam ślinę, a oni spojrzeli na mnie.
-Idźcie już.-powiedziałam ze łzami w oczach, na co pokiwali głowami. Poszli oglądając się za siebie. Lekko się do nich uśmiechnęłam, a po chwili poczułam silne ręce łapiące mnie w pasie.
-Nic ci nie jest?-spytał z troską Evil.
-Nie. Wybacz, że uciekłam.-powiedziałam lekko przestraszona.
-Spokojnie Rose, nic ci nie zrobię, ale więcej tego nie rób. Dobrze?-zapytał obracając mnie w swoją stronę, pokiwałam tylko głową nie patrząc na niego. Złapał mnie w talii i wyprowadził z parku, prowadząc do swojego luksusowego samochodu. Idąc zobaczyłam przypuszczam już ostatni raz tą grupkę. Uważnie mi się przyglądali, a ja im. Justin złapał mnie mocniej za pas co sprawiło, że spojrzałam na niego. Jego wyraz twarzy był surowy.
-Rozmawiałaś z nimi?-syknął.
-Tak.-wyszeptałam.
-Już nigdy ich nie zobaczysz.-powiedział popychając mnie do samochodu. Kiedy odjeżdżaliśmy chłopak mi pomachał na co się uśmiechnęłam. Czułam na sobie przeszywający wzrok Justina. No to mu podpadłam.
-Kochasz go?-spytał nagle na co momentalnie na niego spojrzałam.
-Słucham?
-To co słyszałaś.
-Znam go od kilku minut, nie można się zakochać w tak krótkim czasie.-powiedziałam na co on odetchnął z ulgą.-A co nie chcesz żebym zakochała się w kimś innym tylko w tobie.-wypaliłam na co gwałtownie zahamował.
-Rose. Posłuchaj mnie. Wiem, że pewnie mnie nienawidzisz, ale staram się okej?-spojrzał na mnie.-Nie jestem idealny. Wiem. Nigdy nie myślałem, że się zakocham. Wcześniej w moim słowniku nie było słowa "miłość" rozumiesz? Aż nie zobaczyłem ciebie.-to co mówił było od serca, dobrze o tym wiedziałam. Wiem, że się stara, ale czy on nie rozumie, że miłość nie przychodzi od tak.-Zrobię wszystko, abyś czuła się ze mną dobrze.-dodał po czym znowu ruszył....
Przez całą drogę, Justin próbował mnie rozbawić co mu się udało. Był normalny.
-Masz może ochotę na McDonald'a?-spytał w pewnej chwili.
-Chętnie.-uśmiechnęłam się, a on skręcił, bo właśnie przejeżdżaliśmy obok. Wyszliśmy z samochodu, wcześniej Justin otwierając mi drzwi. Złapał mnie za rękę i weszliśmy do środka.
-Na co moja księżniczka ma ochotę?-uśmiechnął się.
-Hymm..wezmę to samo co ty.-odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech.
-Okej, to ja pójdę zamówić, a ty idź zajmij miejsce.-powiedział dając mi buziaka w policzek i idąc do kasy. Podeszłam do pierwszego wolnego stolika i usiadłam przy nim. Po chwili podszedł jakiś chłopak z czarnymi włosami.
-Hej śliczna.-zaczął.
-Cześć.-powiedziałam grzecznie.
-Jesteś tu sama, przysiądę się.-powiedział siadając obok i obejmując mnie ramieniem. Od razu się odsunęłam i wstałam.
-Poszukam innego miejsca.
-Przecież wystarczy dla nas obu.-był natrętem. Odchodząc od niego poczułam jak łapie mnie za tyłek, momentalnie się odwróciłam, a zanim zdążyłam coś powiedzieć Justin walną go z pięści w twarz, po czym popchnął na dwór.
-Gdzie te łapy?-warknął wyraźnie wkurzony.
-Hej ona jest z tobą? Nie wiedziałem...-nie pozwolił mu się wytłumaczyć tylko zaczął go walić pięściami i kopać. Szybko podeszłam do Justina.
-Justin, przestań.-nie słuchał.-Przestań.-złapałam go za nadgarstek i wtedy na mnie spojrzał. Popchnął tego chłopaka i wyjął z kieszeni chusteczki po czym wytarł pięści z krwi po czym złapał mnie w talii, abym była blisko niego. Czułam, że jego mięśnie były napięte i zabiłby togo chłopaka gdybym nie patrzyła. Odwróciłam się do niego, a swoją dłonią przejechałam po jego policzku.
-Spokojnie, nic się nie stało.-powiedziałam.
-Nikt nie będzie cię dotykał.-szepnął mi do ucha.-Oprócz mnie.-dodał, a ja na niego spojrzałam.-Jeśli tylko pozwolisz.-wpiłam się w jego usta, aby rozluźnił się i przestał o tym myśleć. On szybko oddał pocałunek, a jego ręce zjechały na moją pupę, zachichotałam.
-Justin.
-Jesteś tylko moja.-uśmiechnął się.-Może lepiej kolację zjedzmy w domu.-powiedział na co pokiwałam głową i razem ruszyliśmy w stronę samochodu...
Przez całą drogę śmialiśmy się i wygłupialiśmy.... W domu nie było zupełnie nikogo. Tylko my i służący.
-Dlaczego nikogo nie ma?-spytałam.
-Mają swoje domu.-wzruszył ramionami i kazał przygotować kolację. Nie rozumiałam tego. Kiedy jego nie było praktycznie wszyscy tu byli, może wtedy "korzystali z okazji"? Nagle Justin podniósł mnie i zaczął gdzieś nieść.
-Justin?! Co ty robisz?! Postaw mnie!-krzyczałam, ale on tylko się śmiał, zaniósł mnie do swojego pokoju po czym zamknął drzwi na klucz.
-Teraz mi nigdzie nie uciekniesz.-uśmiechnął się i podszedł do mnie popychając delikatnie na łóżko. Sam usiadł na nim obejmując mnie. Pocałował mnie w policzek i zaczął mówić.
-O czym rozmawiałaś z tamtymi dziewczynami i chłopakiem?-spytał całkiem poważnie. Spuściła głowę.-Rose...
-Mówili, że mnie znają, byłam ich przyjaciółką.-szepnęłam.
-Pewnie próbowali ci to wmówić...
-Nie. Oni mówili prawdę, powiedzieli też, że miałam rodziców...co się z nimi tak naprawdę stało?-spytałam odrywając się od niego i patrząc na niego ze łzami.
-Nie żyją.-odpowiedział nie patrząc na mnie.
-Czy ty ich..
-Nie!-krzyknął i spojrzał na mnie.-Czy ty naprawdę uważasz mnie za tak wielkiego potwora?-spytał smutno. Nie wiedziałam co teraz mam powiedzieć. Przynajmniej teraz wiem, że on ich nie zabił..
-Więc co się z nimi stało?-szepnęłam.
-Zginęli w wypadku..tylko ty przeżyłaś.-powiedział na co spojrzałam na niego. Kilka łez spłynęło mi po policzku.-Kochanie, nie płacz.-powiedział przytulając mnie do siebie. Justin położył się na łóżku ciągnąc mnie za sobą. Wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy, próbowałam się uspokoić. Nie chciałam przy nim płakać. Po jakimś czasie poczułam jak całuje mnie w czoło i powoli wstaję, chyba myślał, że śpię i wyszedł z pokoju, po chwili usłyszałam jak z kimś rozmawia. Postanowiła podsłuchać ich i podeszłam do drzwi.
-Znajdźcie ich. Nie mogą nic więcej powiedzieć Rose.-usłyszałam, czy chodzi mu o tą grupkę z którą rozmawiałam?
-Mamy ich usunąć?
-Sam się tym zajmę.-moje serce przyśpieszyło..czy on chce ich zabić?
_________________________________________________________________
No i jest :) I jak wam się podoba? Co myślicie, co zrobi Justin ? :D
super <3
OdpowiedzUsuńKocham to <3 Znalazłam to dzisiaj i momentalnie pokochałam <3
OdpowiedzUsuńJejku, nie Justin. Co Ty chcesz zrobić? :(
OdpowiedzUsuńRozdzial jak zwykle per-fect.<3
Super rozdział :D
OdpowiedzUsuńświetny rozdział *.* czekam na następny
OdpowiedzUsuńmam nadzieje ze Rose szybko dowie sie nowych faktow..i tej grupce nic sie nie stanie .. swietny !swietnie piszesz
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
SUPER !!!!! CZEKAM NA NEXT !!! :-)
OdpowiedzUsuńBoski , czekam na nn <33333333
OdpowiedzUsuńRany boskie *0* wiedziałam! Ha! Czekam na next! :D /@_TommoKiss
OdpowiedzUsuńRozdział idealny. <3 / @monikapxo
OdpowiedzUsuńBoski <3
OdpowiedzUsuńrozdział jest niesamowity i wgl ten blog i wgl ten wygląd
OdpowiedzUsuńŚWIATNY
a pomomysl z tymi obrazkami nad każdym rozdziałem wymiata
dla mnie bomba
nie mogę doczekac się nn i jestem ciekawa co dalej
@kocham_biebsa
Świetny rozdział! Bardzo mi się podoba to w jaki sposób piszesz i jak kreujesz postaci. Powiem szczerze, że zaczynam być twoją wielką fanką <3 i tego opowiadania oczywiście :) Zapraszam na opowiadanie DARK http://justin-dark-fanfiction.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńnaprawdę wspaniałe i pełne napięcia opowiadanie. czekam nn i proszę informuj mnie
OdpowiedzUsuń@PoliShSWaG_
świetny :)))))
OdpowiedzUsuńBOSKI <3 czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńChcę następny!!! Kd bd? :)
OdpowiedzUsuńBoski *.*
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze Justin ich nie zabije bo wtedy Rose mu nie wybaczy :(
OdpowiedzUsuń@believeyoucanx3