czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 5 Tak cholernie ciebie pragnę.

 

*Rose's Pov*

 

-Po prostu cię kocham.-powtórzył, nie chciał powiedzieć jednak przyczyny.
-Ale dlaczego? Odpowiedz mi..-nie dokończyłam, bo mi przerwał.
-Kurwa nie musisz wiedzieć.-warknął, a ja podskoczyłam i spuściłam głowę.
-Przepraszam.-szepnęłam i ruszyłam dalej. Justin szybko do mnie dołączył i złapał za rękę. Wiedziałam, że nie chce o tym rozmawiać, ale ja i tak się dowiem. Nie mam zamiaru odpuścić.
-Nie myśl o tym.-powiedział patrząc przed siebie nadal idąc. Czy on czyta w myślach? Pokiwałam głową. Szliśmy już jakiś czas, a domów już nie było tylko był las. Było tu trochę strasznie. Nagle usłyszałam jakiś hałas za krzakami. Złapałam mocnej rękę Justina.
-Nie bój się, to pewnie tylko wiatr, albo jakieś zwierzę.-zaśmiał się przysuwając mnie do siebie. Chwilę później wyszliśmy z lasu, a przed nami był piękny widok. Znajdowało się tu jezioro, a obok był wodospad. Uśmiechnęłam się kiedy poczułam przyjemny wiatr na mojej twarzy, a po chwili poczułam jak Justin mnie obejmuje.
-Podoba ci się?-spytał.
-Tak, bardzo. Jest tu pięknie.-powiedziałam zachwycając się widokiem.
-Chcesz się wykąpać?-spytał uśmiechając się i poruszył znacząco brwiami.
-Przecież nie mamy strojów.-powiedziałam.
-Możemy kąpać się w bieliźnie.-zarumieniłam się na jego słowa,  po chwili jego ręka znajdowała się pod moją bluzką na brzuchu. Zaczął jeździć w górę i dół.
-Justin.-jęknęłam po czym się od niego odsunęłam.
-Przecież ci się podoba.-uśmiechnął się, na co się zarumieniłam.
-Wejdziemy?-spytał zmieniając temat. Chyba zauważył, że jest to dla mnie krępujące. Pokiwałam przecząco głową.
-Nie daj się prosić.-szepnął mi do ucha przedtem podchodząc do mnie. Po chwili był już tylko w samych bokserkach, a ja próbowałam nie patrzeć, ale on cały czas chciał zwrócić na siebie uwagę. -Jeśli wejdę do wody...przestaniesz?-zachichotałam na jego głupie miny, abym na niego spojrzała. Uśmiechnął się zwycięsko i czekał, aż się rozbiorę, uważnie przyglądając się mi. Powoli rozebrałam się zostając w koronkowym staniku i majtkach do kompletu. Justin oblizał usta i podszedł do mnie po czym złapał mnie w talii, a jego palce zaczęły delikatnie masować te miejsca. Powoli weszliśmy do ciepłej wody.
-A może lepiej bez ubrań?-spytał Justin zabawnie poruszając brwiami.
-Chciałbyś.
-Wiem, że bym chciał.-odpowiedział podnosząc mnie, na co ja owinęłam swoje nogi wokół jego bioder i złapałam rękami za jego kark przez co byliśmy bardzo blisko siebie. Uśmiechnął się i powoli złączył nasze usta w jedność. Justin zjechał swoimi dłońmi pod wodą na mój tyłek po czym go ścisnął na co ja jęknęłam mu w usta dając mu łatwy dostęp. Po chwili toczyliśmy walkę o dominację. Nagle poczułam jak zaczyna wychodzić z wody. Po chwili położył mnie na ubraniach i zaczął na mnie napierać. Po chwili zjechał na moją szyję.
-Tak cholernie ciebie pragnę.-powiedział na co jęknęłam, bo swoim "przyjacielem" przejechał po mojej kobiecości. Jego ręce znalazły się na zapięciu od mojego stanika, a po chwili go zdjął przez co Justin miał całkowity dostęp do moich piersi. Od razu jedną pierś złapał w dłoń, a drugą zaczął ssać tak, aby obie miały tyle samo przyjemności. Zaczęłam cicho jęczeć. Pomiędzy nami zaczęło wzrastać podniecenie, ale ja wiedziałam, że nie mogłam z nim tego zrobić. Dla mnie jeszcze było za wcześnie, więc kiedy Justin rękami zjechał do moich majtek odepchnęłam go. Szybko złapałam za stanik i podniosłam się po czym go założyłam. Justin patrzył na mnie z zawiedzeniem i zaskoczeniem, ale ja po prostu nie mogłam.
-Wybacz.-szepnęłam spuszczając głowę i zakładając na siebie ubrania, szybko ruszyłam w stronę lasu. Nie wiedziałam gdzie teraz pójdę. Chciałam być tylko jak najdalej od niego. Nie mogłam mu teraz spojrzeć w oczy. Wstydziłam się go, dlaczego jestem taka głupia? Nawet go nie znam, a daje mu się. Jedna łza spłynęła mi po policzku, ale szybko ją otarłam.
-Rose!-nagle usłyszałam jak mnie woła, ale ja szłam prosto nie oglądając się za siebie. Kiedy usłyszałam, jak biegnie, zrobiłam to samo. Musiałam uciec. Chciałam poczuć się wolna. Chociaż ten jeden, jedyny raz w życiu... nawet jeśli miałabym przez to umrzeć, bo wkurzyłam Evil'a...
Biegłam tak długo, aż nie wskoczyłam do pierwszego lepszego autobusu. Nawet nie wiedziałam, że umiem tak długo biec. Usiadłam na wolnym miejscu i zaczęłam wpatrywać się jak powoli opuszczam okolice, które znałam. Nie wiedziałam gdzie jadę, ale czułam się dobrze. Dlaczego nie uciekłam wcześniej? Może wtedy nie doszłoby do spotkania mojego i Evil'a. Jego prawdziwe imię...Justin, jestem ciekawa jak ma na nazwisko..
Właściwie dlaczego o nim myślę?
Bo ci się podoba.-odezwała się moja podświadomość.
Wcale nie.
Wcale tak. Inaczej byś nie chciała żeby cię całował.
Nie chce tego.
Oszukuj się dalej.
Wcale się nie oszukuję!
Wmawiaj to sobie...
Co ja w ogóle robię? Kłócę się ze swoimi myślami... Nagle jakiś mężczyzna, który miał może 30 lat podszedł do mnie i poprosił o mój bilet. Chwila bilet? Nie wiedziałam co zrobić. Spanikowałam i po prostu na najbliższym przystanku wybiegłam z autobusu i zaczęłam biec przed siebie. Znowu. Kiedy miałam już pewność, że go zgubiłam przestałam biec i rozejrzałam się dookoła. Nie miałam pojęcia gdzie jestem, ale coś mi mówiło, że już kiedyś tu byłam. Idąc dalej doszłam do jakiegoś parku. Usiadłam na ławce i zaczęłam się rozglądać po tej okolicy. Z daleka zobaczyłam małą grupkę. Kiedy mnie zobaczyli stanęli i zaczęli mi się przyglądać co było dziwne.
-Czy coś się stało?-spytałam niepewnie.
-Rose..czy to ty.-moje serce zaczęło bić jak szalone. Skąd oni wiedzą kim jestem...

________________________________________________________________________

I jak wam się ten rozdział podoba? :3 Jak myślicie co Rose teraz zrobi? Ucieknie mu już na dobre? :) Czy może Justin ją dogoni i ją ukarze? Ogólnie to czy opowiadanie wam się podoba?

piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 4 Czy moje uczucia się nie liczą?

3 lipca 2014 rok

 

*Rose's Pov*

 

Wczorajsza noc była..nawet nie wiem jak ją opisać. Chociaż przez całe 3 lata przygotowywali mnie do spotkania z nim to boję się. Boję się jego. Boję się mojej przyszłości. Nawet nie wiem kim są moi rodzice, co się z nimi stało? Może ich też zabił? Moje myśli przerwał odgłos otwierających się drzwi. Mój oddech przyśpieszył, ponieważ bałam się, że to może być Evil, a wtedy zobaczy mnie jak płaczę. Tak płaczę. Chciałabym teraz znajdować się w zupełnie innym miejscu. Nagle poczułam jak ktoś mnie przytula. Spojrzałam za siebie. Była to Alice, od razu się w nią wtuliłam.
-Kochanie nie płacz. Będzie dobrze.-szepnęła.
-Dlaczego nie mogę po prostu żyć normalnie?-mówiłam łkając.
-Widocznie los chce, abyś tu była. Nigdy nie widziałam Evil'a żeby oszczędził komuś życie. Rose jesteś pierwszą osobą, której udało się go uspokoić.
-Nie chce się z nim więcej widzieć.-wyszeptałam cały czas płacząc.
-Nie mów tak. On cię kocha.
-Czy moje uczucia się nie liczą?-spytałam.
-Rose proszę..postaraj się go zaakceptować. On naprawdę się stara.. Wiesz co dzisiaj dla ciebie zorganizował..-uśmiechnęła się podejrzanie.
-Co?-spytałam.
-Nie mogę ci tego powiedzieć, bo urwałby mi łeb, boże teraz mi urwie jeśli się dowie, że ci powiedziałam cokolwiek, to miała być niespodzianka.-powiedziała na wdechu wyraźnie spanikowana.
-Nic mu nie powiem. Nie martw się Alice.-uśmiechnęłam się lekko do niej na co mnie przytuliła.-Czy wszyscy na prawdę się go boicie?-spytałam.
-Boi się go nawet policja. Myślisz dlaczego tak szybko wyszedł? On jest niepoczytalny.-westchnęła.-Rose masz wielkie szczęście. Inne zabiłyby żeby znaleźć się na twoim miejscu.
-Z przyjemnością się zamienię.-szepnęłam.
-Rose...co mam zrobić żeby poprawić ci humor?-spytała.
-Wybrać się ze mną na zakupy?-zapytałam z nadzieją w głosie.
-Wiesz, że bym chciała, ale nie możemy..musiałabyś spytać Evil'a.-powiedziała, a ja przełknęłam ślinę na myśl, że miałabym go o coś prosić. Nagle Alice przewróciła mnie tak, że była nade mną i zaczęła mnie łaskotać. Zaczęłam się śmiać jak idiotka.
-Proszę przestań!-krzyczałam pomiędzy śmiechem. W końcu udało mi się wyrwać i pobiegłam do drzwi.
-Ohh tak się chcesz bawić? Wracaj tu!-krzyknęła, a ja błyskawicznie wybiegłam z pokoju. Zaczęłam się śmiać z tego co robiłyśmy. Ganiałyśmy się jak małe dziewczynki. Nagle kiedy biegłam poczułam jak ktoś mnie łapie w talii.
-Witaj kochanie.-powiedział Justin, a mnie momentalnie przeszły ciarki kiedy jego oddech odbił się o moją skórę. Odwrócił mnie do siebie przodem po czym pocałował w policzek.
-Hej.-odpowiedziałam.
-Co robicie?-spytał patrząc na Alice, która właśnie tu przybiegła.
-Trochę rozrywki.-odpowiedziała po czym odeszła wiedząc, że Justin chce zostać ze mną sam na sam.
-To co wczoraj ci powiedziałem..Rose nie jesteś dla mnie jak dziwka na jedną noc.-szepnął mi do ucha.-Jeśli czegoś potrzebujesz po prostu mi powiec.-dodał na co ja chwilę się zastanowiłam po czym odważyłam się spytać.
-Czy mogłabym pojechać na zakupy...z Alice?-spytałam nieśmiało. On tylko spojrzał na mnie z zazdrością i odpowiedział.
-Dlaczego nie chcesz się tam wybrać ze mną?-zapytał nadal zazdrosny. Właśnie zazdrosny? O to, że chce jechać z Alice?
-Nie wiedziałam, że lubisz zakupy.
-Nie lubię, ale z tobą to by była czysta przyjemność.-powiedział. Nie wiedziałam jak z tego wybrnąć chciałam tam jechać z Alice, a nie z nim.
-Ale jeśli chcesz z nią jechać to jedź.-westchnął.-Kiedy byś chciała?-spytał.
-Może..jutro?-zapytałam z nadzieją.
-Dobrze, ale za to chce żebyś po jutrze była cała moja..zgoda?-ja tylko pokiwałam głową. Mówił, że mogę decydować sama.. tak właśnie widzę. Naglę zadzwonił jego telefon przez co pocałował mnie w policzek, przeprosił i odszedł, a ja odetchnęłam z ulgą i poszłam do swojego pokoju, gdzie czekała Alice.
-Zgodził się.-powiedziałam radośnie.
-Zgodził się na..?-spytała zaskoczona.
-Na jutrzejsze zakupy...
-Serio się zgodził?
-Tak-uśmiechnęłam się.
-Widzisz nie jest taki zły.
-Nie jest, ale nadal niezręcznie mi jest prosić go o cokolwiek.-westchnęłam i usiadłam obok Alice na łóżku.
-Przyzwyczaisz się. Potrzebujesz czasu.
-Pewnie masz rację.
-Oczywiście, że mam.-zaśmiałam się na skromność Alice.
-Co cię tak śmieszy.-zaczęła mnie łaskotać.
-Nie proszę Alice!-krzyknęłam na co ona po chwili przestała, a my obie zaczęłyśmy się śmiać. Nagle do pokoju wszedł Justin, od razu na niego spojrzałam.
-Wszystko dobrze? Słyszałem twój krzyk.-powiedział z troską i spojrzał podejrzliwie na Alice.
-Tak, my tylko się wygłupiałyśmy.-od razu powiedziałam. Justin wzrokiem kazał wyjść Alice z pokoju, a kiedy wyszła podszedł do mnie.
-Czy chciałabyś pójść ze mną na spacer?-zapytał.
-Tak.-odpowiedziałam krótko, a on złapał mnie delikatnie za rękę. Po kilkunastu minutach znajdowaliśmy się na chodniku poza jego "zamkiem", ponieważ do bramy trochę się idzie. Złapał mnie za rękę i zaczęliśmy iść. Rozglądałam się na wszystkie strony. Tak rzadko wychodziłam. Cały czas czułam na sobie wzrok Justina.
-Czemu tak się rozglądasz?-nagle spytał rozbawiony.
-Wiesz nie pozwalano mi wychodzić.-odpowiedziałam na co natychmiast tego pożałowałam, ponieważ to on mi tego zabraniał.
-Rose.-zatrzymał się po czym przyciągnął mnie do siebie.-Nie chciałem żebyś czuła się jak w więzieniu, ale nie chciałem żeby cokolwiek ci się stało. Mam wielu wrogów. Gdyby coś ci się stało, nie darowałbym tego sobie...Wiem, że jestem dla ciebie obcą osobą, ale chce żebyś mnie poznała i pokochała tak jak ja kocham ciebie...
-Nie rozumiem tego..jak możesz mnie kochać skoro nawet mnie nie znasz?-spytałam. Odważyłam się to zrobić. Musiałam znać prawdę. Wiem, że wielu rzeczy mi nie mówi, a przede mną jeszcze długa droga do prawdy...

________________________________________________________________________

Podoba wam się? :) A w bohaterach pojawiła się nowa postać Alice :3 Rozdział jest raczej nudny, ale to tylko początki mam zamiar napisać coś lepszego w następnym :)) Więc do następnego xoxo

czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 3 Widzę, że się mnie boisz.


 *Rose's Pov*


 

Nie wiedziałam co powiedzieć. To był dla mnie niezły szok.. Nagle poczułam jak moją rękę, która leżała na stole ktoś łapie. Powoli spojrzałam na rękę. Trzymał ją Justin, spojrzałam na niego, a nasze spojrzenia się spotkały. Na jego ustach był wymalowany uśmiech, a w oczach miał iskierki szczęścia. Nie mogłam się odezwać, patrzyłam w jego tęczówki jak zahipnotyzowana. Nawet nie zauważyłam kiedy do mnie podszedł. Złapał mnie jedną ręką w talii, a drugą zaczął gładzić mój policzek. Chciałam żeby mnie dotykał to było tak cholernie przyjemne. Po chwili obrócił mnie do siebie przodem po czym musnął moje usta na co się zarumieniłam.
-Jesteś urocza kiedy się rumienisz.-powiedział słodkim głosem na co stałam się czerwona jeszcze bardziej.-Zresztą zawsze taka jesteś.-uśmiechnął się, a ja spuściłam swoją głowę. Nie czułam się zbytnio komfortowo. Nagle usłyszałam wolną muzykę.
-Czy mogę prosić do tańca?-spytał na co pokiwałam głową, a on złapał mnie za rękę, a po chwili  zaczeliśmy tańczyć. Chwilę później Justin widać wyraźnie niecierpliwy zbliżył nas do siebie tak blisko, że nawet kartka papieru by się nie zmieściła. Przysunął swoją głowę blisko mojej, a po chwili złączył nasze usta. Najpierw całował mnie delikatnie, ale z czasem zachłannie i bardziej namiętnie. Po chwili zjechał na moją szyję. Kiedy trafił na mój czuły punk zaczęłam cicho jęczeć, a on popchnął mnie na ścianę. To wszystko działo się tak szybko.. Jednym ruchem podniósł mnie, a ja oplotłam swoje ręce wokół jego szyi. Teraz nasze głowy były na tej samej wysokości. Patrzyliśmy sobie w oczy, a Justin zbliżył nas do siebie jeszcze bardziej po czym oparł swoje czoło o moje.
-Jesteś taka piękna.-wyszeptał mi w usta.-Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że jesteś MOJA.-ostatnie słowo podkreślił, a mnie przeszedł dreszcz. Spojrzałam w dół, ale on szybko złapał mnie za brutkę i podniósł do góry tak, abym na niego patrzyła.
-Nie uciekaj swoim wzrokiem.-powiedział po czym delikatnie postawił mnie na podłogę. Złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić na górę. Kiedy już się tam znajdowaliśmy zobaczyłam łóżko dla dwóch osób. Zadrżałam kiedy zaczął mnie na nie prowadzić. Czy on chce...
-Nie bój się Rose. Nie mam zamiaru ciebie skrzywdzić.-powiedział Justin przyglądając się mi. Naprawdę nie wiem co się ze mną dzieje. Uczyli mnie jak mam się zachowywać, a teraz...zachowuje się tak jakbym była przestraszonym dzieckiem.
-Podejdź do mnie.-powiedział łagodnie na co spojrzałam na niego. Widocznie się zamyśliłam. Powoli podeszłam do niego, a on przyciągnął mnie do siebie przez co siedziałam na jego kolanach.
-Nie czuj się przy mnie źle.-szepnął.-Chcę żebyś była szczęśliwa. Jeśli moje towarzystwo sprawia, że taka nie jesteś...po wiec mi.-dodał.
-Nie. Wcale tak nie jest po prostu jestem...-nie mogłam się wypowiedzieć bałam się, że go zdenerwuje.
-Nie kłam. Widzę, że się mnie boisz.-powiedział surowym tonem na co przeszły mnie dreszcze. Mam nadzieję, że tego nie zauważył. Nie wiedziałam co mam teraz powiedzieć, więc po prostu pocałowałam go w policzek na co się uśmiechnął.
-Wolałbym tu.-powiedział wskazując na swoje usta. Zrobiłam to. Pocałowałam go. Po chwili odsunęłam się i oblizałam usta. Poczułam małe wybrzuszenie w spodniach Justina. Jego oczy stały się przepełnione pożądaniem.
-Rose wstań i szybko idź do łazienki.-powiedział ostro. Nie sprzeczałam się zrobiłam to co mi kazał. Dobrze wiedziałam co mu zrobiłam. Podnieciłam go. Teraz przeze mnie będzie się męczył, ale co ja mogłam zrobić. Nie chciałam uprawiać seksu z osobą którą ledwo znam... Po chwili usłyszałam pukanie. Powoli otworzyłam drzwi, a za nimi stał Justin.
-Tak bardzo cię przepraszam ja nie..-nie dokończyłam, bo mi przerwał.
-Za co przepraszasz? Że działasz na mnie w ten sposób?-spytał uśmiechając się.-Chodź.-powiedział łapiąc mnie za rękę, a po chwili siedzieliśmy na dywanie opierając się o łóżko.
-Wciąż mało o mnie wiesz..-powiedział po czym zaczął mówić.-Jestem Kanadyjczykiem z małego miasteczka Stratford w Ontario. Kiedy miałem zaledwie 2 lata zabili moich rodziców, trafiłem do domu dziecka. Kiedy miałem 6 lat mafia wtargnęła na teren domu dziecka i zabiła wszystkich oprócz mnie, ponieważ jestem dziedzicem rodu. Teraz jestem najważniejszą tu osobą, nikt mi się nie sprzeciwi. Kiedy mnie wychowywano widziałem wiele kradzieży, pobić, morderstw. Dla mafii byłem dzieciakiem z zimną krwią i bez serca. Teraz jestem bezlitosny, nikogo nie oszczędzam.-powiedział i spojrzał na mnie. To był dla mnie szok. Jako małe dziecko przeżył tak wiele. Znam już jego historię, ale skąd ja tu jestem?
-Pewnie zastanawiasz się teraz dlaczego tu jesteś. Odpowiedź jest prosta. Mam wszystko czego chcę, a jeśli ktoś dotknię tego co jest moje...już więcej nie będzie miał okazji.-powiedział bez uczuć i spojrzał na mnie. Czy to zabolało? Tak. Więc jestem tylko jego zabawką? Rzeczą która może się znudzić? Widziałam, że zabija, ale kiedy o tym mówi bez żadnego zainteresowania sprawia to, że boję się go...
-Przepraszam. To źle zabrzmiało.-powiedział łagodnie próbując natrafić na mój wzrok, ale ja patrzyłam wszędzie tylko nie na niego...
_________________________________________________________________________
Heej :) i co myślicie ? W tym rozdziale nic się za bardzo nie dzieję, ale obiecuję, że się rozkręci :3

poniedziałek, 21 lipca 2014

Rozdział 2 Jestem Justin.

 

*Rose's Pov*


Nie wiedziałam co zrobić. Czy wyjść za nim i narazić się mu, czy zostać tu. Czułam jednak, że jeśli tam nie pójdę to coś się stanie. Coś złego. Szybko wyszłam z pokoju. Cholera. W którą stronę on poszedł? Nie musiałam myśleć długo, bo usłyszałam jego szorstki głos, który spowodował u mnie dreszcze. Poszłam w tamtym kierunku, aż znalazłam się w salonie. Byli tam wszyscy. Moją uwagę przykuł Evil wyciągający pistolet. Przestraszyłam się. Na przeciwko niego była kobieta ,która zajmowała się mną, uczyła mnie i pomagała,  Grace. Nie myślałam długo po prostu do niego podeszłam i złapałam go za rękę, w której miał broń. On momentalnie się odwrócił. Jego oczy były czarne i nie wyrażały żadnych uczuć. Przerażały mnie. Kiedy patrzył na mnie jego oczy zmieniały kolor na czekoladowy. Evil po kilku sekundach schował pistolet i złapał mnie w talii po czym zabrał stamtąd . Nie odzywałam się, bałam się tego co zamierza mi zrobić. Wprowadził mnie do swojego pokoju i lekko mnie popchnął, abym poszła dalej. On w tym czasie zamknął drzwi na klucz po czym podszedł do mnie.
-Przepraszam, że musiałaś na to patrzeć.-powiedział.
-Nic się nie stało.-szepnęłam zaskoczona jego słowami i lekko przestraszona.
-Zapomnij o tym, że nie masz swoich wyborów.-powiedział patrząc na mnie.-Ale tym razem go nie masz. Dzisiaj idziesz ze mną do restauracji.-powiedział wychodząc z pokoju, jednak przed wyjściem zatrzymał się.-Ahh i to jest randka.-dodał uśmiechając się po czym wyszedł. Wypuściłam powietrze, które przez cały czas wstrzymywałam chociaż o tym nie wiedziałam i dopiero teraz dotarło do mnie co się właściwie stało. Idę z nim na randkę. Postanowiłam jak najszybciej opuścić pomieszczenie, ale niestety drzwi były zamknięte.
-Cholera. Zamknął mnie tu.-lekko wkurzona podeszłam do jego łóżka po czym na nie usiadłam. Było mięciutkie zupełnie jak moje. Po chwili położyłam się na nim. Złapałam za jedną z poduszek po czym przyłożyłam ją sobie do twarzy... Po pewnym czasie poczułam jak czyjeś ręce wędrują po moim ciele. Szybko zdjęłam poduszkę z twarzy, a przede mną zobaczyłam uśmiechniętego Evil'a. Trochę się speszyłam. On podniósł się, a po chwili zrobiłam to samo.
-Mam coś dla ciebie.-powiedział podchodząc do mnie i podając mi piękną kremową sukienkę razem z dodatkami idealnie pasującymi do siebie.
-Podoba ci się?-spytał niecierpliwie.
-Ona jest przepiękna.-powiedziałam zakrywając usta dłonią.
-Załóż ją.-ja pokiwałam głową i odwróciłam się do niego tyłem. Już chciałam skierować się do łazienki, ale poczułam jego ręce na mojej talii.
-Pozwól, że ja to zrobię.-szepnął mi do ucha po czym swoją lewą rękę włożył pod moją bluzkę na co zarumieniłam się i spuściłam głowę. Evil ściągnął ją, po czym zabrał się za spodnie. Byłam onieśmielona tym co robił. Chwilę potem byłam w samej bieliźnie nadal odwrócona do niego tyłem, ale po chwili poczułam jak odwraca mnie do siebie. Miałam nadal spuszczoną głowę, wstydziłam się go.
-Jesteś taka piękna. Nie wstydź się mnie księżniczko.-powiedział patrząc na moje ciało. Ja byłam  onieśmieliłam jeszcze bardziej. Evil widząc to pomógł mi założyć sukienkę. Kiedy nie mogłam poradzić sobie z suwakiem on to zrobić, po czym delikatnie musnął moje ramię swoimi ustami. Zadrżałam. Ubrałam wszystko co mi przyniósł i bez słowa opuściliśmy dom wsiadając do jego samochodu. Kiedy jechaliśmy czułam się dziwnie.
-Rose. Dlaczego nic nie mówisz?-spytał. Po czym szybko dodał.-Czy czujesz się przy mnie źle?
-Nie, tylko..-nie dokończyłam. Dlaczego ja w ogóle zaczęłam mówić?!
-Tylko co?-spojrzał na mnie wyczekująco.
-Nic o tobie nie wiem.-wyszeptałam spuszczając głowę.
-Jak to? Nic ci o mnie nie powiedzieli?-spytał ostro na co zadrżałam.
-Nie.-wyszeptałam jeszcze ciszej.
-Po wiec mi co o mnie wiesz.-powiedział już spokojnie.
-Tylko tyle, że mówią na ciebie Evil.-wyszeptałam nieśmiało.
-Znasz moje prawdziwe imię?-spytał spoglądając na mnie. Pokiwałam przecząco głową.
-A więc zacznijmy od początku. Jestem Justin.-uśmiechnął się do mnie. Ma piękny uśmiech..
-Twój jest piękniejszy.-powiedział. Boże czy ja to powiedziałam na głos?!
-Tak.-poczułam jak moje policzki stają się czerwone, dlatego schowałam je za włosy. Po chwili poczułam jak jego ręce przyciągają mnie do siebie co sprawiło, że siedziałam mu teraz na kolanach. Odgarnął moje włosy z twarzy, a swoją głowę umieścił na mojej szyi składając na niej pocałunki. Było to tak bardzo przyjemne. Kiedy znalazł mój czuły punkt jęknęłam. Zamknęłam oczy i pragnęłam więcej. On z mojej szyi przeniósł się na moje usta, całując je namiętnie. Po chwili się jednak odsunął.
-Uwierz mi. Wolał bym teraz ciebie dalej całować niż iść do restauracji, ale mamy rezerwacje.-powiedział niezadowolony po czym musnął moje usta swoimi. Ja szybko wróciłam na swoje miejsce. Chciałam już wyjść, ale Justin zablokował drzwi. Po chwili podszedł do nich i sam je otworzył. Jaki dżentelmen. Kiedy wysiadłam podziękowałam mu, a on złapał mnie opiekuńczo od tyłu w pasie i zaczął prowadzić do środka. Jak już znajdowaliśmy się tam wszystkie oczy zwróciły wzrok na nas. Poczułam się dziwnie.
-Ignoruj ich.-szepnął mi do ucha. Po chwili znajdowaliśmy się w osobnym pomieszczeniu w którym na środku znajdował się stolik. Justin wysunął mi krzesło, na którym po chwili już siedziałam. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu pełnym płatków róż, moją uwagę przykuły schody.
-Później dowiesz się co tam jest.-powiedział wpatrując się we mnie. Po chwili zaczęliśmy jeść, panowała niezręczna dla mnie cisza którą po chwili przerwał.
-Chciałabyś mnie poznać?-spytał na co pokiwałam twierdząco głową.
-A więc mam 22 lata.-kiedy to powiedział spojrzałam na niego. Był ode mnie starszy o cztery lata.
-I cię kocham.-moje źrenice gwałtownie się powiększyły. Przecież mnie nawet nie zna...
_________________________________________________________________________
:) W aucie Justin całował ją aww Jak wam się podoba ? Licze na szczere komentarze i napiszcie mi jakby co mam zmienić:)