środa, 9 grudnia 2015

Rozdział 22 Hells demons

*Justin's Pov*
Nagle mój telefon zawibrował, a ja wyciągnąłem go z kieszeni i odblokowałem. Po chwili jednak odpuściłem go i byłem pewien, że szybka się stłukła. Zacząłem cofać się do tyłu, aż nienatknąłem na ścianę. Zjechałem po niej i skuliłem się w kącie. W głowie przewijały mi się tylko dwa słowa.
Żegnaj Justin..
Zacząłem gorączkowo szarpać za włosy i krzyczeć. Cały obraz miałem rozmazany. Nie mogła odejść. Nie pozwoliłem jej. Przecież było nam dobrze..to jej pieprzeni "przyjaciele" ją do tego namówili. Wkurzony wstałem i wybiegłem z biura. Wparowałem do dużego pomieszczenia, gdzie pracowali moi ludzie. Od razu zapanowała cisza. Byłem pewnien, że moje oczy były w cholernym czarnym kolorze. Ludzie natychmiast spojrzeli na mnie.
-Ty.-warknąłem na pierwszego gościa za komputerem.-Namierz mi ten numer.-zacisnąłem zęby i podałem mu go po czym stanąłem obok niego, wypalając mu dziurę w głowę. Niech to robi kurwa szybciej.
-Prze-przepraszam, ale..nie-nie ma tego nu-meru.-wyjąkał przestraszony. Pokiwałem głową i zaśmiałem się psychicznie. Moja mała księżniczka nie jest głupia. Bez wachania wyciągnąłem pistolet i władowałem kulkę pomiędzy jego oczy. Wszyscy spojrzeli na mnie przełykając ślinę.
-Kto następny?-spytałem, a oni automatycznie wrócili do roboty. Prychnąłem i kiedy miałem już wyjść przypomniałem sobie o numerze tej dziwki. Jak jej było? Doris? Deli? Devon? Kurwa nieważne. Podszedłem do następnego mężczyzny i wskazałem na jej numer. Kiedy na mapie pojawiła się przemieszczająca czerwona kropka, mimowolnie uśmiechnąłem się. Wyjąłem telefon i przesłałem sobie mapę przez co szybciej ich wytropie. Wyszedłem z "domu" i jak najszybciej wsiadłem do samochodu. Przed odjazdem wszedłem w kontakty i napisałem do najbardziej zaufanych mi osób.
Do: Hells demons*
Let's play a game.*
Wysłałem wiadomość i ruszyłem, wyjeżdżając z posiadłości. Na moich ustach pojawił się uśmiech kiedy Michael , zaczął po chwili jechać za mną. Calum i Ashton, zaraz dołączyli.
Roselinde Jane Collins jadę po ciebie.
*Rose's Pov*
Od pewnej chwili dziewczyny szeptały między sobą, a my z Luke'iem kompletnie nie wiedzieliśmy o co chodzi.
-Rose?-momentalnie odwróciłam głowę.-No wiesz, bo my chciałyśmy ci zadać kilka pytań.-powiedziała Maya bawiąc się palcami.
-Dobra...mam się bać?-uśmiechnęłam się na co pokiwała przecząco głową.
-Okey to ja pierwsza.-mruknęła Devon.-Rose, robiłaś to z nim?-moje oczy się powiększyły, po czym niezręcznie spojrzałam w dół.-Cholera...zrobiliście to!-pisnęła na co się zarumieniłam. Spojrzałam na Luke'a. Jego knykcie zrobiły się białe przez zaciśnięta dłonie na kierownicy. Westchnęłam, po czym przeniosłam swój wzrok na Devon i niezręcznie pokiwałam głową.
-Boże kiedy i gdzie?-spytała Emily na co moje policzki stały się czerowne.
-Na plaży.-zaczęłam nerwowo bawić się palcami.
-Chciałaś tego?-wtrącił się Luke.
-Tak.-Boże miałam ochotę zapaść się pod ziemie. Co to za pytania?-Ale nie chce do niego wracać.-powiedziałam szybko. Poczułam jak Luke kładzie swoją dłoń na moim kolanie.
-Nie wrócisz..nie ma szans, że nas znajdzie.-uśmiechnął się co odwzajemniłam.
-Luke..jedziemy już 12 godzin..zróbmy postój.-mruknęła Emily wskazując na pole namiotowe. Miała racje było po 22, a Luke jest już napewno zmęczony.
-Chciałem jeszcze dzisiaj wyjechać za granice.-skrzywił się.
-Daj spokój Luke..prześpimy się i rano ruszymy dalej.-powiedział Maya na co zrezygnowany skręcił, a po chwili zatrzymał się. Wysiedliśmy z samochodu i z dziewczynami zaczęłyśmy szukać miejsca na nasz namiot, a w tym czasie Luke poszedł po niego. Wybrałyśmy miejsce obok stromej górki. Po 30 minutach rozbiliśmy namiot i zrobiliśmy ognisko. Siedziałam wtulona w Luke'a, bo po prostu było mi zimno, a on był ciepły. Zrobiliśmy sobie pianki, uwielbiałam je.
-Rose chodziłaś do szkoły?-spytała nagle Devon.
-Uczyli mnie w domu.-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Evil siedział 3 lata w więzieniu..co robiłaś przez ten czas?
-Okropnie się nudziłam..miałam jedną przyjaciółkę Alice..-nagle mnie olśniło. Co się z nią stało?
-Coś nie tak?
-Dawno jej nie widziałam..nie mam pojęcia co się z nią dzieje.-powiedziałam zamyślona.
-Myślisz, że mógł jej coś zrobić?-spytał Luke.
-Mam nadzieje, że nie.-szepnęłam, a on musnął moje czoło swoimi ustami.
-Awwh.-zagruchały dziewczyny na co się zarumieniłam.
-Chodźmy spać. Przed nami nadal długa droga.-pokiwałam głową. Zgasiliśmy ognisko i weszliśmy do namiotu.
-Dobranoc.-mrugnęliśmy w tym samym czasie. Spaliśmy w ubraniach, bo noc nie należała do najcieplejszych...
25 lipca 2014 rok
Obudził mnie krzyk. Momentalnie się podniosłam. Zaczęłam budzić przyjaciół.
-Co jest?-mruknęła zaspana Emily.
-Usłyszałam krzyk.-szepnęłam, a po chwili znowu było go słychać. Gwałtownie wstali, a ja niepewnie rozsunęłam zamek od namiotu, przez co wdarł się do niego dym. Zakaszlałam.
-Co się dzieje?-spytałam zaniepokojona. Luke wyszedł pierwszy, a ja za nim. Co tam zobaczyliśmy przewyższyło nasze wszystkie wyobrażenia. Połowa pola namiotowego była podpalona. Cholera przecież w środku byli ludzie.
-Rose.-szepnął Luke wskazując na 4 chłopaków w czarnych ubraniach i kominiarkach, będących coraz bliżej nas.
-Biegiem!-krzyknął do nas Luke, ale nie na tyle głośno, aby tamci usłyszeli. Zaczęliśmy uciekać, ale kiedy dotarliśmy do samochodu był spalony.
-Cholera co teraz?-spytała spanikowana Maya. Po chwili usłyszeliśmy kroki, szybko schowaliśmy się w krzaki.
-Kurwa gdzie ona jest?-znalałam ten głos, ale to nie możliwe..jak on mnie znalazł? Do oczu napłynęły mi łzy. To przeze mnie ci ludzie zginęli.
-Spokojnie Evil, nie mogli uciec daleko. Spaliliśmy wszystkie samochody.-odezwał się drugi głos. Całkowicie go nie znałam.
-Co pokazuje mapa?-spytał inny.
-Że są obok nas, ale kurwa tu nic nie ma oprócz tych..-doskonale wiedziałam, że spojrzał na krzaki. Usłyszałam jego śmiech. Przełknęłam ślinę. W jednej chwili Luke mocno mnie przytulił.
-Oczywiście.-mruknął, a po chwili zaczął się zbliżać.-Oh Rosie, Rosie, Rosie..ile razy mam ci jeszcze udowodnić, że..ode mnie nigdy nie uciekniesz?-Uslyszlam jego szyderczy głos. Zaczęłam moczyć łzami koszulę Luke'a.
-Wiemy, że tam jesteście więc wyjdzie stąd.-powiedział znudzonym tonem. Zaczęłam się podnosić, a Luke ze mną. Widziałam uśmiech Justin'a na twarzy, który szybko znikł jak tylko zobaczył mnie i Luke'a.
-Podejdź do mnie.-powiedział ostro na co powoli to zrobiłam nie zważając na protesty przyjaciół. Po chwili poczułam piekący ból na policzku. Uderzył mnie.
-A teraz przeproś.-obiął mnie w tali i przyciągnął jak najbliżej siebie. Było mi niedobrze. Nie chciałam żeby mnie dotykał. Po chwili znowu poczułam jak mnie uderza, tym razem mocniej, przez co spóściłam głowę, a po moim policzku spłynęła łza.
-Powiedziałem coś.-wsyczał mi do ucha.
-Przepraszam.-wyszeptałam przestraszona.
-Grzeczna dziewczynka.-uśmiechnął się, a po chwili przyłożył mi coś do nosa i ust. W tle usłyszałam krzyki moich przyjaciół. Nie mogłam nic zrobić, byłam taka senna...
*nazwa gangu Evil'a
*Zagrajmy w grę.
_______________________

Jednak nie kończę tego ff xD kto się cieszy? Wracam do was po bardzo długiej przewie x
Gdybyście mogli każdy, kto przeczyta ten rozdział niech zostawi komoentarz:)
#TeamJosie czy #TeamLusie?

3 komentarze:

  1. Super super! Że jednak wracasz :D cirsze sie ogromnie ;) i mimo wszystko TeamJosie ;) tylko Justin musi sie ogarnac bo na razie nie jest normalny... to czekam na ciag dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. oo, świetnie że wracasz, strasznie się cieszę. tak się stęskniłam za tym opowiadaniem.
    Rozdział jest genialny, tylko niech Justin się w końcu ogarnie i mam nadzieję, że wszystko sie ułoży. z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że do nas wróciłaś #TeamJosy

    OdpowiedzUsuń