Justin nadal patrzył na mnie z niedowierzaniem, że mogłam coś takiego powiedzieć. Wstałam z łóżka i zaczęłam ściągać z siebie sukienkę, a po chwili zostałam w samej bieliźnie. Podeszłam do Justin'a i oplotłam swoje ręce wokół jego szyi, a usta umieściłam na jego szyi.
-Cholera Rose.-zaczął jęczeć, a po chwili podniósł mnie i położył na łóżku, a sam się ode mnie oddalił. Skrzywiłam się.
-Skrzywdzę cię Rose.-powiedział stojąc już w drzwiach.-A ja tego nie chce.-wyszedł zostawiając mnie samą. Westchnęłam i zamknęłam oczy po czym zasnęłam.
***
23 lipca 2014 rok
Otworzyłam swoje zaspane oczy, a po chwili poczułam silny ból głowy. Jęknęlam i powoli się podniosłam. Zaczęłam przypominać sobie co stało się wczoraj. W duchu przeklnęłam się, co Justin może teraz o mnie myśleć? Nagle otworzyłam szeroko oczy i zaczęłam rozglądać się dookoła przypominając sobie gdzie jestem. Na stoliku były tabletki na ból głowy i woda. Wzięłam je po czym szybko wstałam z łóżka. Na krześle leżały ubrania przygotowane dla mnie. Założyłam je i wyszłam z pokoju doskonale pamiętając gdzie znajdował się salon. Wchodząc tam usłyszałam jak Justin gra na pianinie. Schowałem się za ścianą i zaczęłam się wsłuchiwać. Grał cudownie. Po chwili wyszłam z zaściany, a on przestał grać i na mnie spojrzał.
-Nie boli cię głowa?-zakpił, a jego wyraz twarzy był surowy.
-Przepraszam? A ty kim jesteś żeby urządzać mi awantury o picie? Bo to nie jest dozwolone, a seks to już co innego?-spytałam zła, a wtedy on znalazł się w ułamku sekundy obok i przytrzasnął mnie do ściany.
-Jesteś kurwa moja i nie chcę żebyś piła to gówno!-warknął.
-Nie jestem twoja!-krzyknęłam, a on się zaśmiał.
-Zapomniałaś już o mojej umówię z twoim ojcem?-zadrwił.
-Dałeś mi odejść.
-Nie dałem.
-Dałeś!-krzyknęłam ze łzami w oczach.-Znowu będziesz mnie tu więził?! To kiedy sprawiasz mi ból daje ci przyjemność?!-krzyknęłam, a po chwili poczułam jak uderza mnie w policzek przez co upadłam, a łzy zaczęły spływać mi po policzkach.
-Rose ja..przepraszam..nie chciałem tego zrobić..-mówił przestraszony.
-Ale zrobiłeś..znowu.-wyszeptałam.
-Rose..
-Nie. Możesz mnie tu trzymać, ale i tak nigdy nie sprawisz, że znowu cię pokocham. Masz racje Justin należę do ciebie..ale nie mam obowiązku cokolwiek do ciebie czuć.
-Rose..nie mów tak..powiedz, że mnie kochasz.-szepnął.-Powiedz, że mnie kochasz!-krzyknął gwałtownie mnie podnosząc z podłogi.-Rose..-przytulił mnie mocno, ale ja miałam już dosyć..znowu to zrobił..kiedy było już dobrze. Moi przyjaciele mieli racje..dlaczego jestem taka głupia? Mogłam żyć normalnie, ale znowu jestem tu. Poczułam jak składa pocałunki na całej mojej twarzy.
-Kocham cię. Kocham cię kurwa..powiedz coś.-błagał.
-Nie mogę kochać kogoś kto chce mojego bólu.-szepnęłam.
-Nie mów tak!-wrzasnął ujmując moją twarz w ręce.-Jesteś dla mnie wszystkim!-krzyknął patrząc mi w oczy.
-Dlaczego kłamiesz?-szepnęłam ze łzami w oczach.
-Nie kłamie kurwa!-wrzasnął podnosząc mnie.-Zrobię wszystko..tylko nie nienawidź mnie.
-Nie mogę cię nienawidź.-szepnęłam.-Ale nie mogę też kochać.
-Rose...proszę daj mi szansę. Pozwolę ci wrócić tylko..daj mi szansę.
-Żebyś znowu to zrobił.-prychnęłam.
-Kochanie. Ostani raz.-pocałował mnie w kąciki ust.
-Nie dam się traktować jak niewolnicę Justin. Już się ciebie nie boję.-powiedziałam mu patrząc prostu w jego oczy.
-Bałaś się mnie?-spytał zaskoczony.
-Przez jakiś czas.-odpowiedziałam, a on mnie przytulił.
-Nie skrzywdzę cię. Obiecuje.
-Dobrze. Daje ci ostatnią szansę. Nie zmarnuj jej powiedziałam patrząc w jego czekoladowe oczy.
-Nie zmarnuję.-przybliżył się do mnie i złożył czuły pocałunek na moich ustach przez co się uśmiechnęłam, a po chwili odsunął się ode mnie.
-Chyba już nigdy nie dotknę alkoholu.-zachichotałam przez co uśmiechnął się.
-Kocham cię Rose.-szepnął do mojego ucha.
-Ja ciebie też Justin. Byłam zła nie kontrolowałam tego co mówię. Chodźbym nie wiem jak sie starała przestać i tak cię kocham.-odszepnęłam.
-Chcę żebyś czuła się przy mnie bezpiecznie i swobodnie.-mruknął delikatnie muskając mój nos.
-Nie musisz chcieć, bo tak jest.-on mocno mnie przytulił i zaczął smyrać swoim nosem po mojej szyi w momencie kiedy oboje wróciliśmy do sypialni i położyliśmy sie na łóżku.
-Bałem się, że to co powiedziałaś jest prawdą..-szepnął.-..że już nigdy byś nie pokochała potwora jakim jestem..-przerwałam mu.
-Nie jesteś potworem Justin.-spojrzałam mu w oczy.-Nie wybrałeś sobie takiego życia.
-Ty też nie. Zniszczyłem ci je.-szepnął jeszcze ciszej.
-Nie mów tak. Jesteś najlepszym co mnie spotkało i nie mam zamiaru od ciebie odejść.-powiedziałam przez co w jego oczach pojawiły sie iskierki szczęścia.
-Kocham cię tak cholernie bardzo.
-Ja ciebie też.-odszepnęłam, a on zamknął mnie w szczelnym uścisku.
***
-Co chcesz kochanie?-spytał Justin kiedy weszliśmy do McDonald's.
-Umm..sałatkę i wodę.-odpowiedziałam na co Justin zmarszczył brwi po czym prychnął.
-Iść do McDonald's i zamówić sałatkę to tak jak zapłacić dziwce i się z nią przytulać.-powiedział na co moje oczy sie powiększyły.-Rose jesteś taka chuda..nie potrzebujesz jeść tej sałaty.-poprawił się i widać był zakłopotany, a ja zachichotałam.-Wybiorę ci coś, a ty masz wszystko zjeść.-powiedział z całkowitą powagą przez co westchnęłam i pokiwałam głową. Już chciałam iść szukać wolnego miejsca, kiedy Justin nie przyciągnął mnie do siebie. Zmarszczyłam brwi.
-Nie chce żeby stuacja z naszego ostatniego przyjścia tu sie powtórzyła.-wytłumaczył.
-Ohh.-tylko to mogłam z siebie wydusić. Kiedy była nasza kolej Justin zaczął składać zamówienie, a tego było naprawdę dużo. Wziął numerek po czym poszliśmy szukać wolnego miejsca. Postanowiliśmy usiąść w miejscu gdzie było tylko jedno miejsce a dookoła było zabudowane. Czekając na zamówienie uważnie przyglądałam się Justin'owi.
-Zrób zdjęcie. Zostanie na dłużej.-uśmiechnął się przez co ja speszona spuściłam głowę.
-Rose..uprawialiśmy razem seks na prawdę się mnie wstydzisz?-spytał, a moje policzki stały się maksymalnie czerwone. Pokręcił głową i zbliżył się do mnie po czym posadził mnie na swoich kolanach i musnął w czerwony policzek.
-Awwwh, moja słodka Rose.-zaczął musskać moją szyję, a ja nie opierałam się, bo wiedziałam że nikt nie widzi, ale po chwili przerwał nam głos mówiący nasz numerek.
-Dokończymy to potem.-szepnął, a jego oddech nie był równy. Przygryzłam wargę, a on wstał i poszedł po zamowienie. Chwilę pózniej wrócił i postawił przedemną tackę z zamówieniem.
-Ty chyba sobie żartujesz.-spojrzałam na niego, a on się zaśmiał odpakowując Wrap'a...
Po skończonym posiłku Justin niechętnie odwiózł mnie do domu mojej przyjaciółki.
-Dlaczego nie możesz mieszkać u nas?-spytał, a ja westchnęłam.
-Po pierwsze to twój dom, a po drugie jeszcze nie chce z tobą mieszkać.-spuściłam głowę. Usłyszałam odgłos irytacji od chłopaka.
-Mogę sprzedać dom i kupić inny w którym będziesz czuła sie dobrze, mógłbym..-uciszyłam go całując w usta po czym odsunęłam się.
-Do zobaczenia Justin.-wyszłam z samochodu i mu pomachałam, co odwzajemnił. Ruszyłam w kierunku drzwi, a on nie odjechał dopóki nie weszłam do środka.
-Rose!-usłyszałam szczęśliwy krzyk Luke'a.-Gdzie byłaś?! Martwiliśmy się!-krzyknął, a z salonu wyszła reszta przyjaciół.
-Przepraszam, wczoraj trochę przesadziłam z alkoholem i Justin zawiózł mnie do siebie.-cicho odpowiedziałam patrząc w podłogę.
-Co on ma czego ja nie mam?-usłyszałam cichy głos Luke'a kiedy znów wracał do salonu, chyba myślał że nie słyszałam.
-Co jest z twoim policzkiem?-spytała zaskoczona Maya przez co Luke się cofnął. Podeszłam do lustra znajdującego się przy wejściu. Nadal miałam czerwony ślad od uderzenia, który zaczął zamieniać się w siniaka.
-To nic.-szepnęłam cicho.
-Nic?-zakpił Luke.-Czyli On może cię tak bezkarnie bić?-powiedział zły.
-Nie zrobił tego specjalnie!-próbowałam bronić Justin'a. Nie chciał tego. Pokręcił głową.
-Jak możesz mu ufać po wszystkim co ci zrobił?! Nie widzisz tego?! To ja powinienem być z tobą! To ja chce cie chronić! Kiedy ty to w końcu zobaczysz?!-wykrzyczał, a ja zamarłam.-Kocham cię Rose.-szepnął po czym wyminął mnie i trzasnął drzwiami. Byłam w szoku.
-Luke ma racje.-powiedziała tak samo zaskoczona Devon.-Przemyśl kto jest twoim przyjacielem.-szepnęła i wyszła, a za nią Maya i Emily. Spuściłam głowę. Co ja mam teraz zrobić? Z Justin'em czuje się szczęśliwa. Ale czy jestem pewna tego, że mogę mu zaufać? Dopiero się pogodziliśmy. Dlaczego to musi być takie trudne? Oni dali mi do zrozumienia, że mam wybrać. Oni, albo on. Westchnęłam zirytowana po czym po moim ciele przeszedł dreszcz kiedy dotknęłam policzka. Bolał. Czy on naprawdę nie chce mnie skrzywdzić? Pokręciłam głową i poszłam na górę. Wzięłam laptopa Devon i wpisałam w wyszukiwarkę "Justin Bieber aka Evil". To co ujrzałam sprawiło, że wypuściłam z dłoni telefon, który jeszcze sekundę temu trzymałam. Swoją dłoń przyłożyłam do ust. Były zdjęcia zmasakrowanych ofiar. Przeglądając zdjęcia leciały mi łzy. Postanowiłam wejść w informacje:
2 lipca 2012 rok.
Dziś przywódca najniebezpieczniejszej mafii na świecie, znany jako Evil siedzi w więzieniu. W końcu złapali go na gorącym uczynku kiedy zabił jednego z chłopaków ulicznego gangu. Mieszkańcy New York'u mogą w końcu czuć się bezpieczni...
Dziś przywódca najniebezpieczniejszej mafii na świecie, znany jako Evil siedzi w więzieniu. W końcu złapali go na gorącym uczynku kiedy zabił jednego z chłopaków ulicznego gangu. Mieszkańcy New York'u mogą w końcu czuć się bezpieczni...
To był dzień po moim wypadku. Zjechałam niżej.
2 lipca 2014 rok
Justin Bieber został wypuszczony z więzienia przez brak wystarczającej liczby dowodów.
Ostatnia Aktualizacja 21 lipca 2014
Justin Drew Bieber aka Evil:
Wiek:22
Liczba zabitych:36
Zabitych może być więcej.
Zasztywniałam i przełknęłam ślinę. Zjechałam na sam dół.
Mieszkańcy New York'u strzeszcie się.
Evil wrócił.
Niekontrolowanie zaczęłam płakać. Dotykał mnie morderca 36 osób...jak nie więcej. W tej chwili stanęła przed oczami scena, kiedy robiłam To pierwszy raz z nim. Wzdrygnęłam się. Chciałam zapomnieć o jego dotyku o wszystkim co mnie z nim łączy, ale nie mogłam.
Zakochałam się w mordercy.
Położyłam się na łóżku i płakałam. Do pokoju weszła zmartwiona Devon, podeszła do mnie i przytuliła.
-Przepraszam Rose. Nie płacz. Nie musisz wybierać, skoro tak bardzo go kochasz..-na jej słowa jeszcze bardziej zaczęłam płakać.-Rose..co się dzieje?-spytała, a ja wskazałam ręką na laptopa. Z jej ust wyleciało tylko "o mój boże" patrząc na masakryczne zdjęcia.
-Devon..chce przestać o nim myśleć. Chce zapomnieć.-szepnęłam nadal płacząc.
-Shh..-pogłaskała mnie po głowie.-Zadzwonię do reszty. Wyjedziemy na wakacje.-złapałam ją za rękę.
-Co jeśli mnie znajdzie?-szepnęłam, a Devon wzięła mój telefon.
-Będziemy musieli się go pozbyć.-powiedziała patrząc w moje oczy cały czas zmartwiona. Pokiwałam głową, a ona wyszła z pokoju.
***
Mieliśmy plan wyjechać dziś w nocy i tak zrobiliśmy. Siedzielismy już spakowani w samochodzie.
-Co potem?-spytałam.
-Na razie nie myśl o tym.-powiedział Luke, a ja pokiwałam głową. Kiedy mieliśmy ruszyć ja szybko zatrzymałam ich i wysiadłem z samochodu wyciągając iPhone, którego dostałam od szatyna.
Do:Justin💖
Żegnaj Justin...
Kliknęłam "wyślij" po czym żucilam iPhone'm w najbliższa ścianę co spowodowało, że telefon rozpadł się na kawałki. Ostatni raz spojrzałam na dom i wsiadłam do samochodu po czym odjechaliśmy.
Coś mi mówiło, że to jeszcze nie koniec.
__________________________________________________________
I jak?:) chyba nie spodziewaliście się takiego obrotu zdarzeń? Wiem dawno nie dodawałam dlatego starałam napisać się coś dłuższego i oto jest:) napiszcie co sądzicie. Myślicie, że to już koniec?